CHRISTIAN MOERK
„KOCHANY JIM”
(TŁ. PAWEŁ LASKOWICZ)
REBIS, POZNAŃ 2010
Listonosz tknięty dziwnym przeczuciem zagląda w szparę na listy. Dłoń… Nieruchoma, zwisająca. Starsza pani, która nie wychodziła z domu od jakiegoś czasu. To niepokoi listonosza. kobieta mieszkała sama, mogło jej się coś stać... Zawiadamia policję. Policja przyjeżdża i na miejscu znajduje coś, co cudem jakimś uszło uwagi całego miasteczka.
Kobieta na szyi ma naszyjnik z kluczami. Zespanawany. Niezdejmowalny. I wgniecioną czaszkę.
A w jednym z pokoi, do którego pasuje jeden klucz, martwa młoda dziewczyna. A w drugim pokoju, do którego pasuje jeden klucz, martwa młoda dziewczyna. A trzeci pokój, do którego pasuje jeden klucz, pusty…
Dziewczęta są brudne, zagłodzone, nieuczesane, przykute do łóżek…
I żadnego motywu, żadnego wyjaśnienia, co stało się w tym domu.
Bez wyjaśnienia, bez motywu.
Do czasu, aż drugi listonosz znajduje dziennik jednej z martwych młodych dziewcząt…
Dobra, naprawdę dobra książka jeśli chodzi o sferę fabularną. Wartka akcja, przetykana baśniami irlandzkimi, trochę zaskoczenia, trochę łez, a trochę złości.
Ale jeden wielki minus, który znacznie obniża dla mnie wartość książki. Język, przez który czytanie tej ksiązki było momentami wielką katorgą.
„Co miałoby mi przyjść z całowania jakiegoś dublińskiego bezdomnego kloszarda na czerwonym motorze, wydymanego przez Świętego Mikołaja, bo zastrajkowały renifery?” [s.63]
„Różnica między nimi polegała na tym, że o ile Rosie nigdy dotąd nie doświadczyła tajemnicy cielesnego obcowania z osobnikiem płci przeciwnej, to w tej dziedzinie jej bliźniaczka raczej nie siedziała w tyle autobusu, jeśli łapiesz o co mi chodzi.”[s.80]
„(…) mój telefon wibrował głośniej i częściej niż wibrator Courtney Love.”[s.108]
No dla mnie to poniżej krytyki… To język, który kompletnie nie pasował do fabuły, do tematu, do magii irlandzkich, prastarych opowieści, do historii kobiet, które straciły życie, do opowieści o poszukiwaniu prawdy, o zemście i miłości. Zupełnie, zupełnie nie taki język powinien pleść tę historię…
Ale tak byłam ciekawa, jak się wszystko rozwiąże, że zaciskałam zęby i omijałam wzrokiem te głupie GŁUPIE!!! zdania.
Bo poza nimi – czytanie do nocy…
Kocha, czy nie, zabije, czy zostawi przy życiu….? Oryginalna intryga.
Moa ocena: 4/6 (za te zdania, które cytowałam koleżankom w pracy, bo wytrącały mnie z równowagi czytania)
język faktycznie okropny, ale sama książka wydaje się bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńHm... Przerażająca powiedziałabym, ale najbardziej przeraża mnie, że głupota języka mogłaby mnie odstręczyć a być może niesłusznie, w końcu zagadka całkiem, całkiem... Pomyślę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)