Dziś mam dzień w kolorze blue. Przywitałam go smutnym mailem od Bardzo Ważnej Osoby w moim życiu – od mojej Przyjaciółki. Gryzł mnie ten mail cały dzień, bo I. przestała wierzyć, że kocham.
Dlatego od razu pomyślałam o tym wierszu. O tym, co zawsze czułam czytając „Młodości! Ty nad poziomy wylatuj!” Wierzyłam w to, że mogę być kim chcę. Wierzyłam, że dam radę udźwignąć wszystkie głazy, przerzucać je z ręki do ręki, uśmiechać się przy tym. Wierzyłam, że zawsze razem będziemy pić wino malinowe i że nigdy nie będę miała więcej niż –dzieścia lat. Że zawsze będę nosiła tylko czarne ubrania. Że nigdy nie ucieknie ode mnie poezja. Że „na zawsze razem”. Że nigdy nie skończą się listy, które do siebie pisałyśmy. Że nigdy żadna wspólna fotografia nie trafi do albumu – tylko na ściany, do pamiętników i na bilbordy. Że młodość nigdy się nie kończy. Że jesteśmy inne. Teraz, trochę starsza i w zupełnie innych ścianach uśmiecham się do siebie tamtej. Bo już trochę inaczej wymawia się nasze imiona – moje i jej, tamtej od –nastu lat. Bo mam konto w banku. Bo nie noszę już glanów, ani ocieplanych butów zimą. Bo jestem daleko od ludzi, których kocham i czasem nie mam jak upchnąć całej Polski w jednym bilecie kolejowym. Bo ktoś mi przestał wierzyć, a ja mimo, że nadal „tam sięgam, gdzie wzrok nie sięga” to już nie „łamię, czego rozum nie złamie”. Wciąż mam –naście lat, ale pomnożone. I chociaż wydaje mi się, że ciągle mogę stanąć na głowie i zrobić mostek, to wcale nie prawda. I boję się próbować, żeby się nie okazało, że nie daję rady. Dziś kolejny raz, a nawet trzy razy przeczytałam ten wiersz. Kocham go wciąż tak samo, jak wtedy, gdy wisiał na mojej ścianie. Kocham wciąż te same rzeczy, tych samych ludzi. Kocham wciąż kolor zielony i kocham wilki. I słucham często tych samych zespołów, mimo, że na ścianie nie wiszą już żadne plakaty. Wisi obraz, który dostałam od I. w ważnej dla mnie chwili, tuż przed tym, gdy wychodziłam za mąż. Powiedziała mi wtedy, że jesteśmy na nim we dwie i żebym nigdy o tym nie zapomniała. Jak mogłabym zapomnieć, gdy jest częścią mnie? Jak mogłabym nie śpiewać tej ody, skoro zawsze, gdy widzę na ulicy grę w klasy, skaczę - nawet w butach na obcasach?
Adam Mickiewicz
„Oda do młodości”
Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy;
Młodości! dodaj mi skrzydła!
Niech nad martwym wzlecę światem
W rajską dziedzinę ułudy:
Kędy zapał tworzy cudy,
Nowości potrząsa kwiatem
I obleka w nadziei złote malowidła.
Niechaj, kogo wiek zamroczy,
Chyląc ku ziemi poradlone czoło,
Takie widzi świata koło,
Jakie tępymi zakreśla oczy.
Młodości! ty nad poziomy
Wylatuj, a okiem słońca
Ludzkości całe ogromy
Przeniknij z końca do końca.
Patrz na dół - kędy wieczna mgła zaciemia
Obszar gnuśności zalany odmętem;
To ziemia!
Patrz, jak nad jej wody trupie
Wzbił się jakiś płaz w skorupie.
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem;
Goniąc za żywiołkami drobniejszego płazu,
To się wzbija, to w głąb wali;
Nie lgnie do niego fala, ani on do fali;
A wtem jak bańka prysnął o szmat głazu.
Nikt nie znał jego życia, nie zna jego zguby:
To samoluby!
Młodości! tobie nektar żywota
Natenczas słodki, gdy z innymi dzielę:
Serca niebieskie poi wesele,
Kiedy je razem nić powiąże złota.
Razem, młodzi przyjaciele!...
W szczęściu wszystkiego są wszystkich cele;
Jednością silni, rozumni szałem,
Razem, młodzi przyjaciele!...
I ten szczęśliwy, kto padł wśród zawodu,
Jeżeli poległym ciałem
Dał innym szczebel do sławy grodu.
Razem, młodzi przyjaciele!...
Choć droga stroma i śliska,
Gwałt i słabość bronią wchodu:
Gwałt niech się gwałtem odciska,
A ze słabością łamać uczmy się za młodu!
Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze,
Ten młody zdusi Centaury,
Piekłu ofiarę wydrze,
Do nieba pójdzie po laury.
Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;
Łam, czego rozum nie złamie:
Młodości! orla twych lotów potęga,
Jako piorun twoje ramię.
Hej! ramię do ramienia! spólnymi łańcuchy
Opaszmy ziemskie kolisko!
Zestrzelmy myśli w jedno ognisko
I w jedno ognisko duchy!...
Dalej, bryło, z posad świata!
Nowymi cię pchniemy tory,
Aż opleśniałej zbywszy się kory,
Zielone przypomnisz lata.
A jako w krajach zamętu i nocy,
Skłóconych żywiołów waśnią,
Jednym "stań się" z bożej mocy świat rzeczy stanął na zrębie;
Szumią wichry, cieką głębie,
A gwiazdy błękit rozjaśnią -
W krajach ludzkości jeszcze noc głucha:
Żywioły chęci jeszcze są w wojnie;
Oto miłość ogniem zionie,
Wyjdzie z zamętu świat ducha:
Młodość go pocznie na swoim łonie,
A przyjaźń w wieczne skojarzy spójnie.
Pryskają nieczułe lody
I przesądy światło ćmiące;
Witaj, jutrzenko swobody,
Zbawienia za tobą słońce!
Marpil, chciałam tylko powiedzieć, że to niesamowite.
OdpowiedzUsuńBo ten post nie prosi się o komentarze. Ale muszę dać znak, że przeczytałam.
Nigdy w życiu nie odbierałam w ten sposób "Ody do młodości".
Ale teraz to mi się trochę zmieni. :)
Oj, prosi się, prosi... Też chętnie zatrzymałabym czas, by otrząsnąć się ze wszystkich problemów dorosłego życia, by wciąż śmiało patrzeć w przyszłość, by wiary nie ograniczał żaden horyzont. Niestety życie uczy goryczy, która pewnego dnia rozlewa się zimną lawą. Ale prawdziwe uczucia zawsze pozostaną prawdziwe. I tylko to się liczy:)
OdpowiedzUsuńPS. Cóż za piękny obrazek... :) mail.