ASA LARSSON
„KREW, KTÓRA NASIĄKŁA”
(TŁ. BEATA WALCZAK-LARSSON)
KRAKÓW, WYDAWNICTWO LITERACKIE
„Jest coś specjalnego w kobietach i wilkach. Jesteśmy do siebie podobne. Patrząc na tę wilczycę, uświadamiam sobie, do czego jesteśmy stworzone. Wilki (…) są takie… pełne życia. Są szczęśliwe.” [s.280-281]
Bo była piękna kobieta – pastor w małej wiosce. Mildred Nilsson była tą, która wywoływała skrajne emocje. Albo wielbiona i podziwiana, albo nienawidzona i potępiana. Walczyła o prawa kobiet, walczyła o życie pewnej żółtonogiej wilczycy, która wypędzona ze stada krąży wokół wioski.
Ta książka to oczywiście kryminał, bo kontrowersyjna pastor zostaje znaleziona martwa – jej zwłoki wiszą na sznurze w jej kościele – wystawione na widok publiczny, odarte zgodności, jak swoista przestroga albo akt zemsty. Przyjeżdża policja, badają ślady, wszystko toczy się jak w prawdziwym kryminale. Ale to też książka pokazująca małą miejscowość, zamknięte na cztery spusty środowisko z jego małymi (i większymi) tajemnicami, z jego hierarchią i granicami, których nikt nie ma prawa przekraczać. Pastor była osobą z zewnątrz, która się wdarła w bańkę mydlaną i chciała ją przebić, albo przynajmniej poprzestawiać meble. Chciała stworzyć ideał, a wiadomo, że ideały nie istnieją.
Po części osobą, która przyszła z zewnątrz, jest też Rebeka Martinsson. To młoda pani prawnik, która pojawiła się w wiosce przez przypadek i stała się obserwatorem, ale też uczestnikiem. Zatraca się w tym miejscu, to miejsce niemal magiczne, które przyciąga, zakleszcza ją w sobie i nie pozwala uciec. Jakby wessało ją w sam swój środek i uczyniło jego centrum. Rebeka jest też osobą, która nie do końca wie, jak rozkłada się władza, u czyich stóp należy położyć ofiarę, a do kogo można się uśmiechać.
„Krew, która nasiąkła” to portret psychologiczny zapomnianej przez wszystkich społeczności. Trochę podobny do
”Miasteczka Twin Peaks” (przypominam sobie serial po raz kolejny, więc nasunęło mi się to skojarzenie samoistnie). Nikt nie jest do końca sobą, aby przetrwać każdy udaje, wchodzi w skórę upolowanego zwierzęcia i ryczy do księżyca. Stąd, z przebrania, czerpie siłę, by w zaciszu domowym, przy zamkniętych okiennicach, wypuścić siebie samego – to może być mała dziewczynka , która lubi tańczyć, mały chłopiec, który ogląda godzinami myszkę, ale zdarza się też, że w którymś z domów, przy zasłoniętych lustrach wychodzi morderca.
Nie ukrywam, że sięgnęłam po ten tytuł ze względu na wilka na okładce i wiadomość, że pastor w miasteczku myśliwych broniła praw wilków. Narracja jest przeplatana krótkimi, kilkuakapitowymi scenami z życia żółtonogiej wilczycy. To dla mnie symbol szczęśliwej kobiety – alternatywna historia pastor, scenariusz, który w tej wiosce – wiosce ludzi czerpiących radość z polowań – nie miał szansy się spełnić.
Książka jest pięknie napisana. Pochłaniałam ją, brałam w siebie wszystkie te słowa i widziałam obrazy. Moja wyobraźnia nie miała problemu ze skandynawskimi krajobrazami i duchami z lasów. Rozkoszowałam się tą prozą, choć była też brutalna, kanciasta, mocna. Choć była naprawdę przerażająca. Ale była też ludzka. Była wyrwana z rzeczywistości wraz z kępką trawy, kawałkiem słońca, gałęziami drzew, ludzkim okiem i włosami.
Żałuję bardzo, że nie przeczytałam najpierw
”Burzy z krańców ziemi”, bo postać Rebeki łączy te dwie historie i w „Krwi…” autorka wraca do tamtych zdarzeń, każe swojej bohaterce wciąż na nowo przepracowywać traumę z pierwszej książki. Ale nie przeszkadzało mi to w odbiorze. Ale po „Burzę…” też sięgnę, oczarowana bogactwem znaczeń i perłami słów w „Krwi, która nasiąkła”.
Moja ocena: 5/6
[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego]
Ciekawy zbieg okoliczności i kolejny dowód blogo-telepatii:) Otóż kiedy publikowałaś tę notkę, ja byłam pogrążona w lekturze wywiadu z tłumaczką "Krwi, która nasiąkła", w dużej mierze poświęconego Asie Larsson (jest na stronie WL). Powieść kopiłam kilka dni temu i po lekturze Twojej recenzji stwierdzam, że uczyniłam słusznie. :)
OdpowiedzUsuńOczywiście powinno być: "powieść kupiłam".
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za pomyłkę.
Tak się składa, że dzisiaj skończyłam czytać ”Burzę z krańców ziemi” (którą kupiłam za jedyne 9zł!). Polecam Ci ją serdecznie i zapraszam na mojego bloga, bo pewnie wkrótce pojawi się recenzja ;). Teraz mam straszną ochotę na „Krew, która nasiąkła", ale chyba mój portfel nie pozwoli mi chwilowo na ten zakup :(.
OdpowiedzUsuńPS. Trochę nienaturalne, że jedna bohaterka jest uwikłana w dwa morderstwa, które miały miejsce w kościołach, prawda? ;> No, ale już się nie będę czepiać szczegółów ;).