JANE
GOODAL
WSPÓŁPRACA
GAIL HUDSON
„MĄDROŚĆ
I CUDA ŚWIATA ROŚLIN”
(TŁ.
DOMINIKA CIEŚLA-SZYMAŃSKA)
WYDAWNICTWO
MARGINESY, WARSZAWA 2015
Ostatnio
moje córka posiała kilka ziół, wsadziła do słoika na gazę
fasolę i ustawiłyśmy cały „ogródek” na parapecie w jej
pokoju. „Wykiełkowało!” - krzyk triumfu na pół bloku, gdy
znalazłyśmy pierwsze nieśmiałe zieloności, wybijające się spod
ziemi. Codziennie oglądamy liść fasoli, który pnie się coraz
wyżej. Radość w jej oczach, trochę niedowierzanie. W moich też,
bo czasami zapominam, jakim cudem jest wzrastanie rośliny, jaka
niesamowitość drzemie w maciupeńkim ziarnku mięty czy w owalnej
fasolce. Czasem trochę zapominam, jak bardzo potrzebujemy natury i
roślin do życia, do istnienia, do radości.
Nazwisko
Jane Goodall stało się już chyba symbolem i nierozerwalnie łączy
się z hasłem „szympans”. To ona pokazała szerszej publiczności
codzienne życie tych zwierząt, zaraziła ludzi miłością do nich
i sprawiła, że zaczęli angażować się w ich ochronę.
Swojego
autorytetu udziela teraz światowi roślin.
„W
pewnym sensie zaczęłam tę książkę sześćdziesiąt lat temu!”
[s.17] – pisze Goodall, wspominając swoje dzieciństwo w Brzozach,
wiktoriańskim domu z ogrodem, w którym nie chciało nic rosnąć. O
Buku, który Babcia przekazała jej na 14 urodziny w specjalnej
deklaracji i o zeszycie, w którym robiła notatki i rysunki na temat
świata roślin. Od tego się zaczęło – miłość do roślin
kwitła w jej rodzinnym domu.
Tę
miłość, zachwyt i fascynację próbuje przekazać w tej książce.
To zaskakujące, jak różnorodny jest świat roślin, jak wielkie
kryje tajemnice! Goodall stara się przekroić pojęcie „rośliny”
i wyciągnąć z niej wszystko – od ziarna po plon. Mówi więc o
łowcach roślin, o tulipanowej gorączce, o obrońcach drzew, którzy
mieszkają w ich koronach po kilkadziesiąt dni, o Indianach, którzy
po każdym zerwaniu rośliny, dziękują jej za to, o leczniczej sile
roślin, o roślinach-narkotykach, o orchideach i różach (jedna
odmiana róży jest nazwana jej imieniem), o organizacji Roots and
Shoots, którą założyła, a która ma wspierać dzieci w
poznawaniu i ochronie roślin, o przydomowych ogródkach, naturalnych
uprawach i Katedrze Nasion w Szanghaju.
Goodall
mówi w swojej ksiażce o osobistej świadomości roślin – to mnie
uderzyło – ludzka ignorancja wobec ich świata! Bo to nie tylko
rzecz o istocie piękna, jaka zawiera się w płatkach róży czy
niezapominajki, ale też o tym, jak ludzie wdeptują to piękno w
ziemię – niszczą nieodwracalnie. To historia upraw roślin, które
same w sobie niewinne, niszczą człowieka. To historia plantacji,
które zatruwają środowisko. To historia o GMO i chemicznych
opryskach żywności. O kulisach przemysłu roślinnego, który
zniszczył wiele istnień. O człowieku, który wynaturzył rośliny,
poddając je sobie, sądząc mylnie, że ma takie prawo, stawiając
siebie wyżej niż inne ziemskie organizmy. O człowieku, który
zapomniał skąd się wywodzi, czym oddycha i co go żywi. O
człowieku bez pokory wobec roślin i o człowieku, który zostanie
za to wkrótce ukarany.
Mivhael
Pollan we wstępie do tej książki nazywa ją „gawędą o
roślinach”, ja powiedziałabym więcej – to gawęda miłosna.
Jane jest roślinami zafascynowana – i skutecznie tą fascynacja
zaraża – oczarowana, zakochana w ich sile, determinacji i chęci
przetrwania, w ich możliwościach przystosowywania się, w ich
pięknie i pożyteczności. W tym, że są jednocześnie praktyczne i
uduchowione, efemeryczne. Darzy rośliny głębokim szacunkiem i
podziwia ich wielowiekowy rozwój. W pewnym sensie jest to książka
dziękczynna, bo takim sposobem Goodall dziękuje roślinom za
współbycie z człowiekiem i darowanie człowiekowi życia. „Bez
roślin nie byłoby szympansów – ani też ludzi, jeśli już o tym
mowa.” [s.13] – i to najważniejsza prawda, jaką trzeba z tej
książki wyciągnąć dla siebie.
Po
jej przeczytaniu, po jej obejrzeniu (piękny, wysmakowany projekt
graficzny!) poczułam chęć, by zanurzyć ręce w ziemi, spulchnić
ją i wysiać całe mnóstwo nasion. Ku chwale chlorofilowi!
[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Marginesy]
Czy ktoś szuka sezonowej pracy nad morzem? Zapraszam na bloga na wpis, o tym jak rzuciłam wszystko i kelnerowałam nad Bałtykiem :)
OdpowiedzUsuń"Tych wspomnień i przeżyć nikt Wam nie zabierze, a to jest najcenniejsza pamiątka, jaką stamtąd przywieziecie!"
http://dowyprobowania.blogspot.com/2015/05/sezonowa-praca-nad-morzem-czesc-i.html