MIROSŁAW SOŚNICKI
„MODŻIBURKI DWA”
MTM, JUGOWICE 2011
Brak mi słów…
Nie umiem pisać o tej książce, bo boję się, że zniszczę to, co ona we mnie wywołała – to drganie każdego mięśnia, to układanie się litera pod powiekami, to czarodziejskie i magiczne odwracanie kartek i wracanie do przeczytanego przed chwilą fragmentu, żeby pocieszyć się nim jeszcze raz. I jeszcze, i jeszcze… Boję się, że nie powiem nic, co będzie miało sens i że nie pokażę tej tajemniczej siły, jaka mnie do tej książki przyciągnęła.
Niełatwo jest pisać o pięknie. W zachwycie popada się w banał. Słowo „kocham” jest przecież tylko jedno. Ale Mirosław Sośnicki powiedział je na tysiąc sposobów. Na tysiąc, których jeszcze nie czytałam do tej pory.
To z cała pewnością jest autobiografia. Bo nie można tak pięknie pisać o miłości, której się nie czuje. To książka o gołąbkach z kaszą gryczaną, o śniegu, o ptakach, o basenie, o stopach Modżiuburka Malutkiego i o dłoniach Modżiburka Większego. O zwyczajności, w której znajduje się największe cuda świata. I o tym, jak się tę zwyczajność zaklinać. Bo ona nie zawsze jest dobra, ale zawsze może być lepsza, jeśli się ją zaklnie, jeśli się ją poprosi, aby dawała szczęście.
Mam już tyle ulubionych fragmentów, pozahaczanych kolorowymi karteczkami, poznaczonych wykrzyknikami. Tyle scen, przed którymi biję pokłony – najlepszy najwspanialszy jest fragment o róży z księżyca…
I jest jeden fragment, który umiem już prawie na pamięć.
„Palce u nóg nie chcą się już zginać. Nie chcą być już razem ze stopami. Chcą biec do Modżiburka Większego, bo przy Modżiburku większym dobrze się czują. Palce nawet o tym nie wiedzą, że stopy już dawno pobiegły. Stóp już nie ma, bo stopy najlepiej czują się, kiedy są blisko Modżiburka Większego. Ale to łydki pierwsze się wymknęły. A przed łydkami uda. Niepostrzeżenie, po cichu uciekły do Modżiburka Większego.
I nic dziwnego. Bo noc to czas palców u nóg, stóp, łydek, ud. W dzień mają małe szanse, aby chociaż się otrzeć o Modżinurka Większego.
Dzień jest uprzywilejowany dla rąk, szyi, piersi, policzków, ust, czoła, włosów. To Modżiburek Większy pocałuje Modżiburka Malutkiego, to pogłaszcze, to przytuli, to tak mocno przyciśnie do siebie, że nie tak małe piersi Modżiburka Malutkiego się troszkę spłąszczą.
W dzień stopy, palce u nóg, łydki, a nawet uda są w niełasce. W dzień mogą tylko o Modżinburku Większym pomarzyć. Czekają z utęsknieniem na noc. Bo w nocy chcą sobie tę dzienną poniewierkę powetować.
Modżiburek Większy nie zdąży się jeszcze dobrze nakryć kołdrą, a już szukają go palce, stopy Modżiburka Malutkiego. I jak się cieszą, kiedy znajdą!” [s.115-116]
I tylko tak wielka zazdrość czai się w moich palcach uderzających o klawisze klawiatury – że nie umieją tak pięknie, tak mądrze, tak zwyczajnie/niezwyczajnie opowiadać. Że nie potrafią tak omamić słów, tak ich oczarować, żeby się same położyły na kartce.
Ta książka to moje odkrycie, moja pozytywna energia i moje uśmiechanie.
Ta książka przyszła do mnie w Zły Czas, w czas, który mnie przestrasza i sprawiała, że boję się trochę mniej. To prezent od Modżiburków. Ale Modżinurki już po prostu takie są, że wiedzą kiedy przyjść i ratować.
Moja ocena: 6/6
[Ogromne podziękowania dla autora za podarowanie mi książki – zwyczajnie i bezinteresownie, z autografem i miłym słowem]
Dobrze, że znowu jesteś. Bardzo martwiło mnie Twoje milczenie. Z całej siły trzymam kciuki, żeby Zły Czas przeminął bez śladu.
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się bardzo ciekawie, a najważniejsze, że spełniła swoje zadanie i poczułaś się lepiej.
Myślami jestem z Tobą. I oczywiście dołączam serdeczne życzenia świąteczne.
Marpil, a cóż to za Madżiburki, Większy i Malutki? Jestem zafrapowana. Zaintrygowana i zaciekawiona. Zdziwiona jestem, ale trochę zgaduję. Bo skoro o miłości...
OdpowiedzUsuńCo jeszcze umieją Madżiburki? Chcę to sprawdzić! A najlepiej: jak odnaleźć w sobie Madżiburka? I spotkać odpowiedniego? Pytanie z gatunku metafizyczno-astrologicznych.
Pozdrawiam. Niech się rozjaśni. :)
ren
ROZPIESZCZANIE DUSZY
OdpowiedzUsuńUważam, że niezwykłą sztuką jest tworzyć tak, by dzieło za każdym razem było inne, odróżniające się od poprzednich, bez charakterystycznej maniery, z innej perspektywy... W mojej ocenie różnorodność, jaką prezentuje Mirosław Sośnicki w swych powieściach jest imponująca i każe spojrzeć na pisarza jak na swoistego literackiego kameleona...
W "Modżiburkach" ujmujący jest sposób przedstawienia relacji międzyludzkiej. Znów udało się Sośnickiemu bez niepotrzebnego patosu, wielkich słów i innych cudacznych zabiegów, dotknąć istoty bycia ze sobą dwojga ludzi. Uczynił to naturalny sposób, prostą formą przekazu, bez niepotrzebnych uniesień. Okazuje się, że nie potrzeba stu wątków, kilkunastu bohaterów i wartkich akcji, by powieść miała swoją dynamikę i własne tempo.
„Modżiburki” stworzyły w powieści własny wszechświat, do którego bardzo miło zagląda się czytelnikowi. Czułość, kochanie, porozumienie dusz to rzeczy za którymi się tęskni, o których się marzy i nie zawsze udaje się ich oświadczyć. Miłość Modżiburków jest miłością czystą, romantyczną, namiętną, przyjacielską -dla mnie miłością doskonałą. Pióro Mirosława Sośnickiego taką ją stworzyło..., chylę czoło!
Bardzo odpowiada mi także ten sielski, domowy, nieśpieszny klimat, który wypływa z celebracji życia po prostu. Poza tym opisy kulinarne, przede wszystkim gołąbków z kaszą i pieczarkami, tak jak w „Astrachowce” opis pączków, powodują, że moje kubki smakowe domagają się tychże...
Zastanawiałam się, którą z powieści Mirosława Sośnickiego uznałabym za swoją ulubioną i odpowiem szczerze, że nie potrafiłabym się zdecydować. Sprawia to różnorodność, o której pisałam na początku.
Cóż więcej...gratuluję i dziękuję za kolejną lekturę, która rozpieściła moją duszę...
Angelika Jaśkiewicz
Lirael - jestem jestem, też się cieszę, gdy mogę tu wrócić i czasem, chcociaż w kilku słowach powiedzieć moje czytanie. Ściskam mocno wiosennie. A książka zaczaruje Cię jeżykiem, bo wiem, że to dla Ciebie tak samo ważne w książkach.
OdpowiedzUsuńRen droga - ja pzreczytałąm początek książki gdzieś w wirtualnej przestrzeni - musiałam ją mieć! Dostałam ją od samego autora, co tym bardziej mnie ucieszyło - to taka maleńka perełka w powodzi dzisiejszej szybkiej, mocnej, realistycznej literatury. Jest spokojna i piękna, a Modżiburki - cóż, Modżiburki narazie są dwa, ale mniemam, że po przeczytaniu tej ksiażki ich liczba się powiększy, bo tak jak mówisz, warto znaleźć Modżiburka w sobie :-)
Gorące, wiosenne uściski :-)
Angeliko - dzięki za recenzję - ja też w "Modżiburkach" najbardziej doceniłam zwykłość... Bez zadęcia, bez maski, piękne jest po prostu być w tym świecie i się z tego cieszyć. Pozdrawiam.
Czytając wzruszałam się do łez..bo ja o takiej miłości wiedziałam..i że piszą, że to bajka dla dorosłych?..miłość modżiburkowa to miłość całym sobą i taka gdzieś istnieje..na pewno
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję Panie Mirku i pozdrawiam ciepło jak na Zapiecek przystało:)
OdpowiedzUsuńCzytając Modżiburki miłość Modżiburka Małego i Większego bardzo poruszyła moją uśpioną duszę,romantyzm,wielka miłośc ,czułośc,ciepło dnia codziennego jakie wnosiły Modżiburki w życie jest poprostu piękna i poruszająca,dziękuje pisarzowi za tak piękną książke:)będę czekać na nastepne.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie...Pięknie dziękuję za książkę "Modżiburki dwa" z autografem. Książkę przeczytałam w jedną chwilę. To opowieść o cudownej, niekończącej się miłości.Taka powieść daje nadzieję, pozwala uwierzyć, że miłość istnieje, ze dwoje ludzi potrafi zrobić dla siebie tak wiele,a zarazem przecież tak niewiele potrzeba, aby być szczęśliwym....Wystarczy znaleźć własny kawałek nieba...Dziękuję!! Ewa Rydz.
OdpowiedzUsuń