tag:blogger.com,1999:blog-63335066293967927382024-03-14T09:12:38.783+01:00Z Kafką nad morzemO książkach, filmach, piciu herbaty i zakochanych Słoniach...marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.comBlogger403125tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-47988944733855202602016-11-05T07:59:00.002+01:002016-11-05T07:59:29.582+01:00NA WSZELKI WYPADEK<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-ryuHelEjHyw/WB2DQ4e91VI/AAAAAAAAJXQ/p7LRHefe5E4ROg-7WsPxnC4JEo2BlgCZQCLcB/s1600/508912-352x500.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://4.bp.blogspot.com/-ryuHelEjHyw/WB2DQ4e91VI/AAAAAAAAJXQ/p7LRHefe5E4ROg-7WsPxnC4JEo2BlgCZQCLcB/s200/508912-352x500.jpg" width="140" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
MAŁGORZATA WARDA</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„TA, KTÓRĄ ZNAM”</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
PRÓSZYŃSKI I S-KA,
WARSZAWA 2016</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
W każdej z książek
Małgorzaty Wardy jest trup. Nie zawsze ktoś znajduje zwłoki.
Czasem te trupy chodzą między ludźmi, udają, że żyją –
jedzą, oddychają, dotykają, nawet od czasu do czasu się
uśmiechną. Ale w środku już nie ma człowieka, tylko wypalone
zgliszcza. Jak postapokaliptyczny krajobraz.
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Ada jest takim
ludzkim zombie. Piękna, zawsze piękna. Pracuje za granicą jako
modelka. Uciekła z małej miejscowości, położonej wśród pól
kukurydzy. Właśnie – nie do końca uciekła. Kilkanaście lat
temu, ktoś niemal siłą wypchnął ją za drzwi. W jej życiu był
wtedy sam mrok, bo stało się coś, co zgasiło w niej iskrę –
zmiotło wszelkie marzenia, pragnienia, nadzieje, zadeptało w oczach
żar. Bezwolnie poddała się rzeczywistości. A swoje cierpienie
ukryła głęboko na dnie walizki, postanowiła, że zmierzy się z
nim sama, że nie powie nikomu o tym, co jej się przydarzyło. Nie
chciała walczyć. Zrezygnowała. Teraz, po latach, w słuchawce
słyszy głos swojej siostrzenicy Wiktorii: „Ciociu, była wypadek,
przyjeżdżaj, jest źle!”. Jedzie. Do siostry, leżącej w
szpitalnym łóżku, do siostry za którą oddycha maszyna, do
siostry, za którą nikt nie będzie myślał. Do siostry, która
spowodowała wypadek samochodowy, a teraz ze śmiercią mózgową,
pod respiratorem, czeka na decyzję rodziny o odłączeniu od
aparatury podtrzymującej życie. I do drugiej siostrzenicy, Emilki,
która jest taka malutka na szpitalnym łóżku w sąsiedniej sali...
Która straciła mamę, choć jeszcze o tym nie wie. Wróciła do
ojca dziewczynek, Pawła, dziennikarza, który ucieka przed swoim
niespełnionym życiem w świat pełen wojen i samotności, do Pawła,
który teraz zniknął w jednym z tych miejsc z uzbrojonymi
żołnierzami na ulicach. Do pustego miejsca po swojej dawno zmarłej
matce. Do swojego ojca, który wytrzeźwiał tak niedawno… Do tego,
co tak bardzo pragnęła zostawić za sobą, zamazać, wyciąć z
życiorysu. Musi być silną kobietą, żeby udźwignąć ciało
umierającej siostry i ciężar następstw tej śmierci. Ale musi być
też silną nastolatką, która nigdy nie miała szansy tak naprawdę
dorosnąć. Czy teraz w końcu będzie miała na to szansę?</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Mocna fabuła, która
uderza w twarz od samego początku. Warda nie oszczędza. Uderza raz
za razem, coraz mocniej. Posiniaczona wyszłam z tej lektury, liżę
rany w ciemności. Stawia pytania o sens człowieczeństwa, o
zezwierzęcenie świata, o winę, karę, o przemoc i jej
usprawiedliwienie – czy w ogóle jest takie?, o to, kto może
założyć rodzinę, a kto nie powinien, o to, czym jest dobra
rodzina, jaka powinna być…
</div>
<br />
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Mam wrażenie, że
książki Wardy są coraz lepsze z jednego prostego powodu – odcina
się od bohaterów. Już nie daje im oddychać swoim powietrzem, już
nie wkłada w ich tęczówki swojego koloru oczu, już nie oddaje za
nich swojego własnego życia. Postacie są prawdziwe, mają szpik w
kościach, jakby wkleić fotografie prawdziwych ludzi do albumu. Ale
autorka wyrzuca je z siebie, kreuje, a potem się od nich odcina. Nie
jest już dla nich matką, jest stworzycielką. Dzięki temu może
narażać je na największe niebezpieczeństwa, może zadawać im
największy ból, może je niszczyć, a sama nie cierpi. To takie
laleczki, którymi zaklina się rzeczywistość. Pakuje się w nie
całe zło, jakie może się człowiekowi przydarzyć i ma się
nadzieję, że ochronią w realnym świecie. W każdej dojrzałej
książce Wardy, w dedykacjach lub podziękowaniach, pojawia się
imię jej córki. Autorka pisze te książki dla Sylwii. Jako matka
zastanawiałam się zawsze – dlaczego? Dlaczego dedykuje komuś,
kogo kocha nad życie, książki o porwaniach, o chorobach
psychicznych, o gwałtach, o morderstwach…? A teraz, trzymając w
rękach „Tą, którą znam” nareszcie wiem. Z tej miłości
właśnie. Żeby ochronić. Żeby postawić na drodze Sylwii całe
zło świata i pokonać je już odgórnie, zaocznie, za nią. Na
wszelki wypadek przerobić ten scenariusz i nie dopuścić do
urzeczywistnienia się koszmarów. „Ta, którą znam” jest chyba
najczarniejsza… Sylwia – jesteś więc bezpieczna!</div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-1389783320400981922016-01-19T00:32:00.000+01:002016-01-19T00:32:08.402+01:00NIBY-POWROTY<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-NwvPlJ7VtxQ/Vp118dNR-vI/AAAAAAAAIYM/OZ563SfPYiE/s1600/_16.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="http://4.bp.blogspot.com/-NwvPlJ7VtxQ/Vp118dNR-vI/AAAAAAAAIYM/OZ563SfPYiE/s200/_16.jpg" width="125" /></a></div>
<div style="line-height: 0.58cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">ALEKSANDER
JUREWICZ</span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.58cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">„<span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">LIDA”</span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.58cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">WYDAWNICTWO
LATARNIA, GDYNIA 2015</span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.58cm; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Alik
ma lat 5. Mieszka blisko, bliziutko Lidy. Tam ma wydeptane ścieżki
i szlaki, które zna. Zapachy, smaki, obrazy. Plan i mapę w głowie.
Ręce ukochanej babci. Dom rodzinny. Przestrzeń. Trochę mówi po
polsku, a trochę po białorusku. Gdy nagle okazuje się, że jego
świat to świat obcy, to nie ojczyzna. Że trzeba wracać do swojego
miejsca na ziemi, do kraju, do miejsca, gdzie przynależy. Zaczyna
się zbijanie wielkiej skrzyni, w której ma się zmieścić dobytek
– przede wszystkim maszyna do szycia ojca, trochę ubrań, jakieś
naczynia, sztućce, obraz z Matką Boską. I pięć lat Alika, który
musi zabrać przeszłość i spakować całe swoje życie na wóz, a
potem pociągiem wywieźć je do nieznanej Polszy. Nagle się
okazuje, że jest repatriantem.
„</span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Repatriacja (</span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">łac.</span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> repatriatio 'powrót
do ojczyzny')– powrót do kraju ojczystego osób
(np. </span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">jeńców
wojennych</span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">,
osób internowanych lub przymusowo przesiedlonych), które wskutek
różnych przyczyn znalazły się poza jego granicami.”</span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">
</span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">(za
Wikipedią). Tylko dlaczego tak mocno Alik krzyczy, że </span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">,,ja
u Polszu nie chaczu, nie chaczu... babuszka..."? Może dlatego,
że jego kraj rodzinny jest właśnie tu? Że to Lida jest miejscem,
w które wrósł i teraz ktoś chce go wyrwać z korzeniami?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Bo
ta cała wojna pomieszała miejsca zamieszkania, pomieszała domy i
ojczyzny, pomieszała „moje” z „nie-moje”, pomieszała kraj
rodzinny z miejscem urodzenia. Pomieszała języki, pomieszała
rodziny. Ktoś rodzi się w Lidzie, a potem mu wmawiają, że jego
kraj to Polska i że musi wracać, bo tylko tam jest dobrze… A on,
gdy już przekroczy wszystkie granice, w tej Polsce okazuje się być
„kacapem” i nie może znaleźć przyjaciół, bo mówią trochę
inaczej niż on…</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Nie
czytam tej książki jako Polka. Nie czytam jej z perspektywy
historycznej. Nie umiałabym poczuć tamtych emocji. Są właściwe
tamtym czasom, które oddalają się coraz bardziej i bardziej. Są
właściwe tamtym ludziom, którzy już dawno dorośli i albo
pogodzili się ze światem albo nie. Mogę sobie jedynie wyobrażać
ich ból i zdezorientowanie, ich „nigdzie-nie-przynależenie”, bo
tam już być nie mogą, a tu nikt ich nie umie przyjąć. Tylko, że
to wyobrażanie sobie, to będzie mało. Za mało.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Ja
czytam tę książkę jak córka, jak wnuczka i jak matka, która
czuje ból swojego dziecka i chce je chronić przed złem i myśli,
że wie, co jest dla niego najlepsze. Ale czasem może się pomylić.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Czytam
w tej książce to wyrywanie z korzeniami. Skórę, włosy,
paznokcie. Do dalekiej nieznanej Polszy jedzie szkielet
pięcioletniego chłopczyka. W Lidzie zostaje wszystko inne –
ciało, krew, myśli. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Jak
ja czułabym się, gdyby ktoś wydłubał mi oczy, zabrał węch i
smak i kazał żyć bez nich? Gdyby ktoś oddzielił mnie od fartucha
mojej babci, zabrał mi niepowtarzalny smak jej pierogów ruskich i
wspólne wycieczki wydeptanymi wcześniej ścieżkami? Owszem, ciepło
matczynych rąk i silne ramiona taty zostają. To jest to szczęście
w nieszczęściu, dzięki któremu nogi jeszcze jakoś idą na
dworzec, jakoś wsiadają do wagonu, jakoś zdeptują nowe miejsce do
życia. Ale w środku wciąż ta Lida i Lida. 35 letni Alik wciąż
nie zapomina i w każdej łzie wylanej – czy to za ojca, którego
już nie ma, czy to za miłość, która się skończyła, wciąż
H2O tęsknoty za Lidą, za swoim miejscem magicznym. Po latach, po
wiekach niemal, jedzie w tamto miejsce i tak dokładnie, choć po
ciemku i po pijaku, wie, że podwórko się skróciło. Mimo że
stopy większe dwa razy, to dom rodzinny przeliczany na kroki jest
najwyższą matematyką świata. Najważniejszą.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">To
bardzo osobista książka, a ja czytałam ją przełykając łzy.
Pełna nostalgii, smutnych wierszy i skomlenia psa o imieniu Cygan.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Jedyna
nadzieja, że w końcu elektrycy zakładają w tym nowym polskim
mieszkaniu Alika elektryczność, że jest taki pstryczek na ścianie
i można palić światło nawet całą noc. Taki symbol nadziei,
takie rozganianie nocnych koszmarów, takie „A może będzie
dobrze?” i takie „Miejmy nadzieję, że już nigdy się nie
powtórzy”…</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Liberation Serif, serif;"><span style="font-size: 12pt;">[To
pierwsza książka <a href="http://www.latarnia.com.pl/">wydawnictwa Latarnia</a> – bliskiego memu sercu, bo
trójmiejskiego. Ładne, wysmakowane, eleganckie wydania,
minimalistyczne, ale w punkt trafione. I jakie plany wydawnicze! I
jaka nowość - mój Kolski ukochany! Warto zwrócić uwagę na
Latarnię!]</span></span></span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-23954379834373626082015-10-02T00:40:00.002+02:002015-10-02T00:40:22.948+02:00OŚWIECENIA NIE BĘDZIE<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-zEeBjypgof4/Vg22QxrC3JI/AAAAAAAAHys/x-gGDma_dgA/s1600/2169_pierwsza_noc_pod_golym_niebem.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="http://2.bp.blogspot.com/-zEeBjypgof4/Vg22QxrC3JI/AAAAAAAAHys/x-gGDma_dgA/s200/2169_pierwsza_noc_pod_golym_niebem.jpg" width="146" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
AGATA MAŃCZYK</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„PIERWSZA NOC POD
GOŁYM NIEBEM”</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
NASZA KSIĘGARNIA,
WARSZAWA 2015</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Owijam się w ciepły
koc i tęsknię za latem. Dlatego wspominam też typowo wakacyjne
lektury. Ta książka nie dość, że przeczytana była przeze mnie
już dawno, latem, nie dość, że o lecie mówi, to jeszcze jest
książką dla młodzieży, a takie właśnie uwielbiam czytać
bujając się w hamaku między dwoma drzewami.
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
W hamaku
zdecydowanie nie buja się ani Bazyl ani Inka. Poznają się dość
przypadkowo – w kawiarni na dworcu. Bazyl ma czerwone włosy, a
Inka jest z dobrego domu. Dzieli ich nie tylko stan gotówki w
portfelu i model telefonu komórkowego (Bazy nie ma żadnego), ale
też sposób pojmowania świata. Nie dzielą ich tylko priorytety –
obydwoje chcą być sobą i obydwoje chcą się zakochać, żeby nie
być na świecie sami. Łączy ich jeszcze coś – fakt, że właśnie
i jedno i drugie znalazło się na gigancie.
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Dziwnym trafem tych
dwoje chwyta się za ręce i ucieka przed światem razem. Wsiadają
do pierwszego lepszego pociągu i po prostu uciekają. Bez pieniędzy,
bo Bazyl nigdy ich nie miał, a Inka została okradziona i bez planu,
bo są przecież tylko dwójką dzieciaków, która dopiero ma
dorosnąć.
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
To w pewnej mierze
powieść inicjacyjna, do czego nawiązuje już sam tytuł książki.
Dwoje młodych ludzi wyrusza naprzeciw światu, przekonani, że są
na tyle dorośli, żeby decydować o sobie. W głębi duszy każde z
nich jest nadal dzieckiem i obydwoje zrobili to, ponieważ wstydzili
się mówić o swoich uczuciach, ponieważ nie wiedzieli, jak inaczej
mówić na tyle głośno, by być słyszanym. To dzieci z problemami,
choć może nie do końca to widać. Inka jest bogata, ma dobrze
sytuowanych rozmówców, zajęcia dodatkowe i pewnie już teraz
zapewnione miejsce na najlepszej uczelni. Tyle, że rodzice chyba nie
do końca byli przygotowani na dziecko. Albo tylko im się wydawało,
że są. Że będzie „odtąd, dotąd” i dopasuje się do ich
drogich dywanów i stonowanych tapet na ścianach. Inka jest trochę
takim meblem, który rodzice chcieliby dowolnie przestawiać. A meble
przecież nie mówią! Jak więc można ich słuchać? Po co? „Nie
lubisz tortu? To przecież niemożliwe! To się nie godzi! Ja każę
ci lubić tort, bo tak się przyjęło! Bo co ludzie powiedzą? Bo
tylko ci się wydaje!”
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
A Bazyl? Czerwone
włosy to fasada, to sposób na znalezienie prawdy – kim właściwie
jestem? I sposób na zatrzymanie chwil, gdy miał najlepszego kolegę,
oglądał z nim filmy i był w miarę szczęśliwy. A teraz dorosłość
zbliża się wielkimi krokami, a on nie do końca wie, jak się wziąć
z nią za bary, jak wygrać w tym pojedynku. Żadne z nich nie ma tak
naprawdę oparcia w dorosłych, nie mówiąc już o wzorach. Była
babcia Bazyla, która rzucała powiedzonkami i sentencjami na każdą
okazję i zdaje się, że to mogłaby być osoba, która jakoś
Bazylem pokieruje, ale babci już nie ma, zmarła niedawno i to też
jest rzecz,wobec której Bazyl się buntuje – beznadziejnie i
bezskutecznie.
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Nie podoba mi się
zakończenie tej powieści. Autorka zostawiła tę dwójkę ludzi bez
żadnych rozwiązań, wciąż poza domem i ze strachem, jak to
będzie, gdy wrócą tam skąd przyszli. Podstawia im ciepłą,
doświadczoną kobietę, która ma być ich przewodnikiem w
docieraniu do siebie, ale to wciąż nie są rodzice, do których
powinno to należeć. Po tej całej drodze, po uciecze przed
bandytami, poszukiwaniu skarbu, zarabianiu pieniędzy na własną
rękę (nic nielegalnego), skręceniu nogi i niedojadaniu (co
skądinąd fajnie się czyta), należałoby im się dotarcie do
miejsca, w którym zyskają nie tylko pełny brzuch i czystą
pościel, ale poczucie bezpieczeństwa i pewność co do jutra. A
przede wszystkim pewność co do tego, że są istotami najbardziej
na świecie kochanymi, że jest ktoś (rodzice!), którzy oddadzą
dla nich życie.</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Niestety nie ma
nirvany. Oświecenie nie nadeszło. Można się tylko dobrze bawić
po drodze. Na końcu – dostajemy w skórę.
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Nasza Księgarnia]</div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-59126388137079035482015-04-30T02:08:00.002+02:002015-04-30T02:08:39.903+02:00NASIONO, KWIAT, MARCHEWKA<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-KpEL12OjcKA/VUFyXnHoHbI/AAAAAAAAHg8/gxpw0MNRs3w/s1600/c9bbf08946e1dabf76ab92158cec651b.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-KpEL12OjcKA/VUFyXnHoHbI/AAAAAAAAHg8/gxpw0MNRs3w/s1600/c9bbf08946e1dabf76ab92158cec651b.jpg" height="200" width="134" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
JANE
GOODAL</div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
WSPÓŁPRACA
GAIL HUDSON</div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„MĄDROŚĆ
I CUDA ŚWIATA ROŚLIN”</div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
(TŁ.
DOMINIKA CIEŚLA-SZYMAŃSKA)</div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
WYDAWNICTWO
MARGINESY, WARSZAWA 2015</div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Ostatnio
moje córka posiała kilka ziół, wsadziła do słoika na gazę
fasolę i ustawiłyśmy cały „ogródek” na parapecie w jej
pokoju. „Wykiełkowało!” - krzyk triumfu na pół bloku, gdy
znalazłyśmy pierwsze nieśmiałe zieloności, wybijające się spod
ziemi. Codziennie oglądamy liść fasoli, który pnie się coraz
wyżej. Radość w jej oczach, trochę niedowierzanie. W moich też,
bo czasami zapominam, jakim cudem jest wzrastanie rośliny, jaka
niesamowitość drzemie w maciupeńkim ziarnku mięty czy w owalnej
fasolce. Czasem trochę zapominam, jak bardzo potrzebujemy natury i
roślin do życia, do istnienia, do radości.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Nazwisko
Jane Goodall stało się już chyba symbolem i nierozerwalnie łączy
się z hasłem „szympans”. To ona pokazała szerszej publiczności
codzienne życie tych zwierząt, zaraziła ludzi miłością do nich
i sprawiła, że zaczęli angażować się w ich ochronę.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Swojego
autorytetu udziela teraz światowi roślin.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
„W
pewnym sensie zaczęłam tę książkę sześćdziesiąt lat temu!”
[s.17] – pisze Goodall, wspominając swoje dzieciństwo w Brzozach,
wiktoriańskim domu z ogrodem, w którym nie chciało nic rosnąć. O
Buku, który Babcia przekazała jej na 14 urodziny w specjalnej
deklaracji i o zeszycie, w którym robiła notatki i rysunki na temat
świata roślin. Od tego się zaczęło – miłość do roślin
kwitła w jej rodzinnym domu.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Tę
miłość, zachwyt i fascynację próbuje przekazać w tej książce.
To zaskakujące, jak różnorodny jest świat roślin, jak wielkie
kryje tajemnice! Goodall stara się przekroić pojęcie „rośliny”
i wyciągnąć z niej wszystko – od ziarna po plon. Mówi więc o
łowcach roślin, o tulipanowej gorączce, o obrońcach drzew, którzy
mieszkają w ich koronach po kilkadziesiąt dni, o Indianach, którzy
po każdym zerwaniu rośliny, dziękują jej za to, o leczniczej sile
roślin, o roślinach-narkotykach, o orchideach i różach (jedna
odmiana róży jest nazwana jej imieniem), o organizacji Roots and
Shoots, którą założyła, a która ma wspierać dzieci w
poznawaniu i ochronie roślin, o przydomowych ogródkach, naturalnych
uprawach i Katedrze Nasion w Szanghaju.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Goodall
mówi w swojej ksiażce o osobistej świadomości roślin – to mnie
uderzyło – ludzka ignorancja wobec ich świata! Bo to nie tylko
rzecz o istocie piękna, jaka zawiera się w płatkach róży czy
niezapominajki, ale też o tym, jak ludzie wdeptują to piękno w
ziemię – niszczą nieodwracalnie. To historia upraw roślin, które
same w sobie niewinne, niszczą człowieka. To historia plantacji,
które zatruwają środowisko. To historia o GMO i chemicznych
opryskach żywności. O kulisach przemysłu roślinnego, który
zniszczył wiele istnień. O człowieku, który wynaturzył rośliny,
poddając je sobie, sądząc mylnie, że ma takie prawo, stawiając
siebie wyżej niż inne ziemskie organizmy. O człowieku, który
zapomniał skąd się wywodzi, czym oddycha i co go żywi. O
człowieku bez pokory wobec roślin i o człowieku, który zostanie
za to wkrótce ukarany.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Mivhael
Pollan we wstępie do tej książki nazywa ją „gawędą o
roślinach”, ja powiedziałabym więcej – to gawęda miłosna.
Jane jest roślinami zafascynowana – i skutecznie tą fascynacja
zaraża – oczarowana, zakochana w ich sile, determinacji i chęci
przetrwania, w ich możliwościach przystosowywania się, w ich
pięknie i pożyteczności. W tym, że są jednocześnie praktyczne i
uduchowione, efemeryczne. Darzy rośliny głębokim szacunkiem i
podziwia ich wielowiekowy rozwój. W pewnym sensie jest to książka
dziękczynna, bo takim sposobem Goodall dziękuje roślinom za
współbycie z człowiekiem i darowanie człowiekowi życia. „Bez
roślin nie byłoby szympansów – ani też ludzi, jeśli już o tym
mowa.” [s.13] – i to najważniejsza prawda, jaką trzeba z tej
książki wyciągnąć dla siebie.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Po
jej przeczytaniu, po jej obejrzeniu (piękny, wysmakowany projekt
graficzny!) poczułam chęć, by zanurzyć ręce w ziemi, spulchnić
ją i wysiać całe mnóstwo nasion. Ku chwale chlorofilowi!</div>
<br />
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Marginesy]</div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-31576949128513750462015-04-14T02:16:00.003+02:002015-04-14T02:16:53.202+02:00PO CO CZYTAĆ BIOGRAFIE?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-j7iEP2cQ8Y8/VSxcXUhGkaI/AAAAAAAAHcw/Q7dd3QwxWOo/s1600/Astrid-Lindgren-Opowiesc-o-zyciu-i-tworczosci_Margareta-Stromstedt%2Cimages_big%2C23%2C978-83-64700-88-0.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-j7iEP2cQ8Y8/VSxcXUhGkaI/AAAAAAAAHcw/Q7dd3QwxWOo/s1600/Astrid-Lindgren-Opowiesc-o-zyciu-i-tworczosci_Margareta-Stromstedt%2Cimages_big%2C23%2C978-83-64700-88-0.jpg" height="200" width="140" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12pt;">MARGARETA
STRÖMSTEDT</span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">„<span style="font-size: 12pt;">ASTRID
LINDGREN. OPOWIEŚĆ O ŻYCIU I TWÓRCZOŚCI”</span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12pt;">(TŁ.ANNA
WĘGLEŃSKA)</span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12pt;">MARGINESY,
WARSZAWA 2015</span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Czytam biografie
tylko czasami. Tylko wtedy, gdy osoba, o której ktoś napisał, jest
mi w jakiś sposób bliska – tworzy coś, co podziwiam. Lubię
biografie wtedy, gdy nie są krzykliwe, gdy nie szukają taniej
sensacji, gdy ktoś chce pokazać kolor oczu, a nie kolor stanika.
Lubię czytać takie biografie, jak ta.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Astrid Lindgren to
postać wyjątkowa. Dzieci z Bullerbyn, Pippi Pończoszanka, Bracia
Lwie Serce, Emil (do drewutni!!!) - chociaż raz każdy słyszał o
wspaniałym dziecięcym świecie, jaki Astrid malowała na kartach
swoich powieści. Czasem była niekonwencjonalna (Pippi przecież nie
chodzi do szkoły), czasem niegrzeczna (Karlsson z dachu to
najwredniejszy bohater, jakiego znam!), czasem wzruszająca
(umierające dziecko, wyciska łzy z oczu każdego rodzica), czasem
sielska-anielska (Boże Narodzenie w Bullerbyn, pełne śniegu,
zapachu ciastek i bycia razem…). Najważniejsze, że jest szczera,
autentyczna, pogodna i pełna dziecięcej fantazji. Już będąc
babcią wspina się na drzewa, gdy rozmawia z Dziećmi, to kuca, żeby
widzieć ich oczy i pisze tak, że czasem dorośli nie rozumieją –
ale Dzieci zawsze. Walczy o ich prawa (i prawa zwierząt) i zawsze
staje po stronie słusznej sprawy.
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ze wszystkich
wydanych na świecie książek Astrid Lindgren można ustawić 175
wież Eiffla, ale każda z tych książek jest niepowtarzalna i
wyjątkowa. Dlatego, że pisała je dla Dzieci. Pippi wymyśliła
jej chora córka – a Astrid musiała stanąć na wysokości
zadania, dać jej dwa niesforne warkocze i siłę stu mężczyzn. To
dlatego, że zawsze chciała stawać na wysokości zadania dla dzieci
– wydawały jej się najważniejsze na świecie.
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ta biografia jest
właśnie o tym. Być może to, że biografka i biografii podmiot
znały się osobiście, pozwoliło zachować szacunek, nie zaglądać
w szuflady, w portfel i pod łóżko. Biografka nie kłamie, nie
kluczy, nie ukrywa. Wspomina nieślubne dziecko Astrid, które
musiała zostawić na wychowanie w rodzinie zastępczej – to także
część biografii sławnej pisarki. Ale mi to wystarcza –
wystarcza, że nie docieka nazwiska ojca, które Astrid chce wymazać
z pamięci. Nie muszę wiedzieć akurat tego. Wolę wiedzieć, że
Lindgren cierpiała, musząc rozstawać się z synem i wolę
wiedzieć, że zrobiła wszystko, by móc być z synem! To dla mnie
ważniejsze informacje – naprawianie błędów, jej siła woli,
determinacja i matczyna miłość.
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Tę książkę czyta
się z uśmiechem, z radością, z wiarą w człowieka – sądzę,
że taka była Astrid naprawdę, że <span style="color: black;"><span style="font-size: 12pt;">Margareta
Strömstedt uchwyciła jej autentyczność. I to, że Lindgren lubiła
być sama. Że po całym męczącym dniu, po spotkaniach z
czytelnikami, odpisywaniu na listy i kilku stronach nowej książki,
lubiła usiąść w ciszy i być sama ze sobą. Czyż to nie wtedy
właśnie rodzą się w głowie Madiki i Ronje? Czy to nie wtedy
można wrócić do swojego szczęśliwego dzieciństwa, w którym
biega się bez tchu, kąpie w rzece, zrywa jagody, a do domu wraca
tylko po to, by chwycić kromkę chleba z masłem i cukrem i
przytulić się do Taty?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span></div>
<br />
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Marginesy]</span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-56884301006013689242015-03-16T02:16:00.000+01:002015-03-16T02:16:01.714+01:00CO WPISZESZ NA SWOJĄ LISTĘ?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-6CU8HhUTN_c/VQYur5WVJ8I/AAAAAAAAHT4/ZF1_HPDR7lA/s1600/bilde.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-6CU8HhUTN_c/VQYur5WVJ8I/AAAAAAAAHT4/ZF1_HPDR7lA/s1600/bilde.jpg" height="200" width="140" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">JANUSZ
MAJEWSKI</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">„GLACIER
EXPRESS 9.15”</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">MARGINESY,
WARSZAWA 2015</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Podróż
Glacier Expressem jest ponoć jedną z najpiękniejszych podróży na
świecie. To 275 kilometrów i 7 godzin widoków, które zapierają
dech w piersiach. Lodowce, góry, łąki, 291 mostów i 91 tuneli. I
co robić, gdy już zachłyśniesz się widokami tak, że więcej się
nie da znieść? Że pięknem się nasycisz, że nie dasz rady już
wchłonąć w siebie żadnego boskiego widoku?
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Karol
dostał bilet na Glacier Express od swoich przyjaciół. Bilet był
podwójny, bo kiedyś miał żonę. Żona nie doczekała podróży i
zmarła, więc Karol zabiera swojego najlepszego przyjaciela Maksa.
Znają się kilkadziesiąt lat – to przyjaźń z serii tych
nienaruszalnych, to przyjaźń, która wystarcza za cały bagaż na
Glacier Express. Wystarczy usiąść naprzeciw siebie, wystarczy
kilka kropel ulubionego alkoholu, jakaś książka pod ręką, bo
żaden z nich bez książki się nie rusza, może muzyka i jest
siedem godzin do przegadania. O kobietach, śmierci i życiu, o tym,
co było, co sprawiło, że jadą teraz jednym pociągiem. O życiu
całym, z perspektywy, bo są już przecież na końcu i mają pełne
prawo do rozliczeń.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">„Kiedyś
wpadło mi do głowy, że warto by sporządzić listę, a nawet dwie.
Jedna byłaby listą zjawisk, rzeczy, poglądów, ludzi, wszystkiego,
czego dzięki śmierci pozbędziemy się z ulgą, druga tego
wszystkiego, co kochaliśmy, co z żalem będziemy musieli tu
zostawić.” [s.122]</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Rozmyślają.
To nie jest lista haseł i banałów. To lista, o której dyskutują,
przemyślana, przegadana, na której nie można napisać po prostu
muzyka – bo przecież nie całej muzyki żal. Na której musi być
na przykład tylko jeden, najważniejszy utwór. I na której coś
jest czasem po jednej i po drugiej stronie naraz, bo człowiek jest
zawsze dualny, nie zawsze jednak czarno-biały.
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">To
lista nieskończona, bo całe siedemdziesięcioletnie życie nie da
się zamknąć w liście w siedem godzin. To lista nieskończona, bo
gdzieś w podświadomości tli się, że póki się jej nie zamknie,
to nie można naprawdę odejść… A przecież jeszcze tyle mają do
przeżycia, do przekochania, do zobaczenia, przecież dopiero teraz,
po 70 latach jadą Glacier Expressem!
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ta
książka to metafora. Metafora łatwa do rozszyfrowania – podróż
= życie. Bo Karol i Max wsiadają do pociągu i nie mają wyjścia –
muszą nim jechać aż do końca. To podróż długa, czasem męcząca,
ale piękna, ponoć najpiękniejsza. Niektórzy nie wytrzymują
napięcia, wyskakują wcześniej z pociągu, ale Karol i Max
dojeżdżają do samego końca, bawiąc się nawzajem rozmową. W tej
rozmowie jest wszystko, bo są i łzy i radość i miłość i seks i
nienawiść i ból i strach, jest choroba, jest zdrowie, jest kariera
i przyjaciele, jest muzyka i jest chyba nawet jakiś rodzaj zgody na
to, że ta podróż gdzieś się kończy, choć czasem chciałoby się
jechać bez wysiadania. To podróż nie tylko przez Alpy, ale przez
istnienie. Dwóch bohaterów, którzy są już tuż przy końcu
życia, musiało rozliczyć się ze sobą, ze światem sporządzić
listę, zajrzeć w głąb siebie, zrobić rachunek sumienia, żeby
wiedzieć, czy nie są światu, czy nie są sobie nic winni.
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Teraz
mogą wysiąść z pociągu, w kieszeni niosąc swoje listy żalu i
ulgi, wiedząc, że teraz czeka ich już tylko przyjemność, że
ważna rozmowa się odbyła i na duszy może być już tylko lekko,
że trzeba jeszcze trochę pożyć. I że mimo iż wydawało im się,
że nic ich już nie czeka, to wciąż może być życie, które
będzie na liście po stronie żalu.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span></div>
<br />
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Marginesy]</span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-23993613844408421862015-03-16T01:38:00.002+01:002015-03-16T01:39:43.581+01:00PO DRUGIEJ STRONIE KUKIEŁKI<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-AjVM4Rfa0TY/VQYl9JlJvkI/AAAAAAAAHTo/d6aULbmoDD8/s1600/jim-henson-tata-muppetow-b-iext26336444.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-AjVM4Rfa0TY/VQYl9JlJvkI/AAAAAAAAHTo/d6aULbmoDD8/s1600/jim-henson-tata-muppetow-b-iext26336444.jpg" height="200" width="148" /></span></a></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">BRIAN
JAY JONES</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">„JIM
HENSON. TATA MUPPETÓW. BIOGRAFIA”</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">(TŁ.
MAGDALNA BUGAJSKA)</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">MARGINESY,
WARSZAWA 2014</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Gdy
byłam mała moja najlepsza przyjaciółka Ewa, dostała na urodziny
pudełeczko, w którym kryły się niewielkie gumowe figurki. Były
tam wszystkie najważniejsze mapety Kermit, Piggy, Gonzo czy
Zwierzak. Bawiłyśmy się nimi na okrągło, a ja nie mogłam
pohamować swojej zazdrości.<br />
</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Mapety/Muppety
są wszędzie – na koszulkach, na kubkach, na zeszytach, kilka dni
temu kupiłam opakowanie cukierków, z ich wizerunkiem na blaszanym
pudełku. Aż trudno uwierzyć, że powstały w głowie osoby, która
nigdy nie chciała zajmować się lalkarstwem na poważnie.</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jim
kochał telewizję. Ten wynalazek go zahipnotyzował i sprawił, że
mały chłopiec spędzał całe godziny przed odbiornikiem, oglądając
wszystkie programy, jakie były dostępne. Ale to nie było tępe
gapienie się. To było nasiąkanie pomysłami, ideami, to był hołd
dla techniki i rozgryzanie, jak można nowe medium wykorzystać do
własnych celów. Jimowi w głowie powstawały nowe światy. W 1954
roku lokalny oddział telewizyjny poszukiwał dzieci w wieku 12-14
lat, które potrafią obsługiwać marionetki. Jim był starszy, Jim
nie wiedział nic o lalkarstwie. Ale wiedział jedno – chce dostać
się do telewizji. Jeśli mogło to nastąpić taką drogą, Jim
postanowił że właśnie nią pójdzie – przyspieszony kurs
lalkarstwa, jakieś dwie naprędce skonstruowane w garażu lalki i
dostał angaż. A potem ciężka praca, kilkadziesiąt lat i
największe stacje telewizyjne chciały mieć Jima. A on wciąż
walczył o to, żeby pokazać, iż kukiełki nie są tylko dla
dzieci, że można wyprodukować wspaniały show z udziałem lalek,
który dorośli będą oklaskiwać na stojąco.</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ta
walka trwała właściwie całe jego życie. A zważając na to, że
„Ulica Sezamkowa” miała był tylko środkiem, który uświęca
cel, łza w oku kręci się na myśl, że w studiu, w którym była
kręcona, w każdej chwili mógł zostać ogłoszony Kod niebieski.
Ten kod oznaczał, że na planie pojawiało się Dziecko, że trzeba
się pilnować i nie wolno przeklinać. Muppety zawsze były dobrze
wychowane, choć zwariowane i Jim dbał o to, żeby niosły tylko
dobre treści. Bo Jim, jeśli już się w coś angażował, oddawał
temu całe swoje serce.</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ta
książka to opowieść o człowieku z wielką wyobraźnią, z
ogromnym talentem, z niebywałą determinacją. To opowieść o
człowieku nietuzinkowym, który sypał pomysłami na prawo i lewo,
który wymyślił słowo muppety (połączenie<span style="color: #545454;">
</span><span style="color: black;">słowa
marionette – marionetka i puppet – lalka</span><span style="color: black;">),
w którym zawiera się cała idea jego pracy – sięgać po nowe,
jeśli to nowe ma przynieść oświecenie. To historia człowieka,
który nie boi się wyzwań, pracowitego, pełnego energii i wiernego
swoim ideałom do samego końca.<br /> </span></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Pierwszy
był Kermit. I nawet nie był na początku żabą. Był zwykłym
kawałkiem polarowego materiału, z oczami z piłeczki pingpongowej.
Ale chyba do końca pozostał tym ulubionym, tym, którego Jim
chronił najbardziej. Zaraz za nim były Wielkie Ptaki (to Jim wraz z
ekipą wymyślili skomplikowany system, który poruszał urzęsionymi
oczami), Rolfy (to Jim wymyślił nowy sposób prowadzenia marionetki
– jeden lalkarz był prawą ręką, a drugi lewą ręką muppeta),
ogromne stwory bez imion, dzięki którym widzowie po raz pierwszy
zobaczyli na scenie nie tylko kukiełkę, ale także lalkarza, a z
nim cały jego warsztat i wielki wysiłek, jaki wkłada w animację
lalki. Ale z tym trzeba się urodzić, to trzeba mieć w sobie –
tyle życia, żeby nie tylko wystarczyło na istnienie, ale żeby móc
nim obdarzyć kawałek polarowego materiału z pingpongowymi
piłeczkami w miejsce oczu i sprawić, że zniknie się za nim i
będzie już tylko magia.</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Marginesy]</span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-43766682211748227502015-03-12T01:46:00.002+01:002015-03-12T01:47:17.358+01:00DWÓCH KOBIET ROZMOWY NIEWERBALNE<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-0Ang1T2o7po/VQDh1lszlcI/AAAAAAAAHSY/PzkzwW7gaTI/s1600/2141_twoje_listy_chowam_pod_materacem.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-0Ang1T2o7po/VQDh1lszlcI/AAAAAAAAHSY/PzkzwW7gaTI/s1600/2141_twoje_listy_chowam_pod_materacem.jpg" height="200" width="139" /></a></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">ASTRID
LINDGREN I SARA SCHWARDT</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">„TWOJE
LISTY CHOWAM POD MATERACEM. KORESPONDENCJA 1971-2002”</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">(TŁ.
ANNA WĘGLEŃSKA)</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">NASZA
KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2015</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Astrid
Lindgren dostawała setki listów od dzieci. Na początku odpisywała
na wszystkie, wychodząc ze szlachetnego założenia, że skoro
dziecko zadało sobie trud, żeby do niej napisać, ona musi zadać
sobie trud, by wiedziało, że list przeczytała. Z czasem
zrezygnowała z indywidualnych odpowiedzi i jak Święty Mikołaj
miała wzór listu, pod którym się podpisywała. Z Sarą
korespondowała 30 lat. Początkowo to było kilka listów na
miesiąc, później raz na rok. Ale do samego końca, do śmierci
Astrid listy między nimi krążyły.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Właściwie
nie do końca rozumiem, dlaczego Sara była wyjątkowa. Nie wiem,
czym ujęła Astrid. Może barwnym językiem, stylem, który rokował,
że Sara ma talent literacki? Może swoją determinacją, bo tak
bardzo chciała zostać Pippi? Może Astrid wyczuła w niej kogoś
skrzywdzonego, komu trzeba pomóc i nie mogła nie odpisać? Może to
kwestia pisma – podkreślenia, pogrubienia i wielkie litery? A może
zbieg okoliczności i ten moment, gdy Astrid miała więcej czasu i
postanowiła napisać coś dłuższego niż parę linijek
podziękowania, a potem okazało się, że Sara stała jej się
bliska?</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Nie
wiem dlaczego, wiem, że przede mną leży tom sklejony z
kilkudziesięciu wzruszających listów. I cieszę się, że Astrid
Lindgren była sławną pisarką, bo inaczej tych listów mogłabym
nigdy nie przeczytać.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">A
to książka niesamowita z co najmniej dwóch powodów.
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Pierwszy
to możliwość podpatrzenia dojrzewania – jesteśmy podglądaczami,
dziewczyna, która właśnie, na naszych oczach staje się kobietą,
wcale nas nie widzi, dlatego jest szczera i dlatego to, co w listach
pokazuje jest tak fascynujące – pierwsze miłości, bunt, niezgoda
na świat, na siebie samą, wypaczone brakiem poczucia własnej
wartości patrzenie na codzienność. Fakt, że Sara jest wyjątkowa,
bo doświadczyła przemocy w domu i to ją ukształtowało, w dużej
mierze zaciemniło obraz rzeczywistości. Nie mniej jednak to wciąż
nastolatka, w której buzuje krew, w ciele której dowodzenie
przejmują hormony, która potrzebuje, by ktoś ją akceptował bez
zastrzeżeń i bez pytań. Tym kimś stała się dla niej Astrid
Lindgren. Pisarka, najlepsza przyjaciółka, z którą nigdy nie
widziała się twarzą w twarz. Chyba także dlatego Sara jest w
swoich listach tak otwarta – łatwiej mówić o sobie całą
prawdę, gdy nie trzeba patrzeć rozmówcy w oczy. To gdy Sara
dorasta, widać w ilości listów pisanych do Astrid – ich liczba
stopniowo maleje, są coraz chłodniejsze, bardziej wyważone. Tuż
przed nami dokonał się proces dojrzewania, przejścia – to jak
obserwacja przyrody i wszystkie stadia od poczwarki do motyla – od
małej, zahukanej dziewczynki, która ma ochotę gryźć i drapać,
która nie wierzy, że jej istnienie ma jakąś wartość dla świata,
do poważnej kobiety, która ma rodzinę, dom i własne dzieci i
która od czasu do czasu przypomina się starej przyjaciółce z
dzieciństwa.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Drugi
z powodów, dla których ta książka jest taka wyjątkowa, to rola
samej Astrid – rola idolki, mentorki i przyjaciółki jednocześnie.
To nieprawdopodobne, jak młody człowiek potrzebuje mieć w życiu
drogowskaz i w jak przeróżnych miejscach znajduje kogoś, komu
decyduje się zaufać.
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Śmiem
twierdzić, że gdyby nie Astrid, Sary mogłoby nie być, a na pewno
nie byłaby tym, kim jest dziś. Że mogła inaczej mówić, ubierać
się i mogła dziś palić papierosy na potęgę. Albo już by jej
nie było, bo zjadłby ją rak płuc. Albo siedziałaby w więzieniu,
bo przecież ukraść coś jest tak łatwo… Patrząc na relację
Astrid i Sary uświadomiłam sobie, jak odpowiedzialna jest rola
idola, jak wielki wpływ idol może mieć na życie swojego fana. I
jak mądrą, inteligentną i empatyczną osobą była Astrid
Lindgren. Jak przyjęła na siebie tę rolę bez sprzeciwu, choć
mogła przecież wysłać standardowy list, kopiowany przez kalkę.
Zaprzyjaźniła się, oswoiła kogoś i wzięła za Sarę
odpowiedzialność. I dała z siebie wszystko, by pokierować nią w
dobrą stronę, by uratować małą skrzywdzoną dziewczynkę.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Te
listy to rozmowa dwóch kobiet – nawet, gdy Sara jest jeszcze
dziewczynką, to już jest w niej kobieta, którą Astrid z niej
wydobywa, ubiera w dobre słowa, w poczucie dumy z bycia sobą. To
rozmowa dwóch kobiet, bo Sara szybko stała się kobietą w miejsce
dziecka. To rozmowa szczera, odważna i podziwiam Sarę teraźniejszą,
która zdecydowała się na publikację listów – jest tam przecież
cała, odsłonięta, narażona na ciosy, naga. To rozmowa mocna,
niełatwa, to rozmowa wzruszająca i budząca gniew, to rozmowa,
którą prowadzi się do późna w nocy, z wypiekami na twarzy,
czasem podniesionym głosem, ze łzami w oczach. To w końcu rozmowa
między dwoma przyjaciółkami, choć wydawałoby się, że nic nie
może ich połączyć – gdy zaczynały do siebie pisać, jedna
miała 12 lat, a druga była dorosłą kobietą. Ale skoro człowiek
może zaprzyjaźnić się z różą lub lisem, to tym bardziej jedna
kobieta może przyjaźnić się z drugą.</span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Nasza Księgarnia]</span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-33252852723151321252015-02-12T00:01:00.001+01:002015-02-12T00:02:41.664+01:00SŁYSZYSZ?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-C0tu7ZSYckA/VNvfVI9BluI/AAAAAAAAHKg/49-wd3qe9c4/s1600/czesc-starenia-cybulski-we-wspomnieniach-b-iext27739809.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-C0tu7ZSYckA/VNvfVI9BluI/AAAAAAAAHKg/49-wd3qe9c4/s1600/czesc-starenia-cybulski-we-wspomnieniach-b-iext27739809.jpg" height="200" width="141" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">MARIOLA
PRYZWAN</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">„CZEŚĆ,
STARENIA! CYBULSKI WE WSPOMNIENIACH”</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">MARGINESY,
WARSZAWA 2014</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Na
ulicy Długie Pobrzeże w Gdańsku jest tabliczka, wmurowana w fasadę
kamienicy. Że tu mieszkał. Do niedawna czasem mignął mi na
starówce duży niebieski samochód, który widać było w kadrach
„Do widzenia, do jutra”. Wyszukuję jakieś zdjęcie, potrzebne
mi w pracy i okazuje się, że na pierwszym planie on. Cybulski.
Trochę geniusz, a trochę nie. Nie lubię „Pamiętnika
znalezionego w Saragossie (choć według niektórych krytyków, to
tam właśnie jest najlepszy), nie rozumiem „Salta”, ale kocham
„Do widzenia, do jutra”. Z chęcią oglądam „Pociąg”.
Podziwiam „Popiół i diament”, który bez Zbyszka byłby bez
wyrazu. Żałuję, że nigdy nie widziałam go w teatrze. Szczególnie
w Bim-bomie... Nie zdążyłam, bo on spóźnił się na pociąg.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Wiele
krąży o nim legend, wiele anegdot. Mariola Pryzwan poskładała je
w jeden tom, zszyła, oprawiła okładką, z której zerka Cybulski w
swoich nieodłącznych, czarnych okularach.
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Ta
książka to spis punktów widzenia. Ale okazuje się, że Zbyszek
Cybulski był postacią autentyczną, bo wiele z jego cech potwierdza
każdy rozmówca. Naturalność, entuzjazm, roztrzepanie,
niefrasobliwość, poświęcenie dla rzeczy, na których mu zależało
i równoczesne odpychanie od siebie tych, które mogły boleć.
Wielki talent, ale i ograniczenia. I wiele kompleksów, których nie
widać w filmach, a które nosił w sobie.
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Mariola
Pryzwan stworzyła niesztampową biografię swojego bohatera.
Oryginalną, ale o dogłębnie przemyślanej konstrukcji. O Cybulskim
mówią realni, prawdziwi ludzie, ci, którzy rzeczywiście go znali,
podawali mu rękę, pili z nim wódkę (podobno miał bardzo słabą
głowę), grali w przedstawieniach, śpiewali piosenki przy
harcerskim ognisku... To ci, którzy go otaczali na co dzień, a nie
ci, którym się wydawało, że są blisko. Dlatego te wspomnienia są
tak cenne. Oczywiście, że są pokolorowane, że pamięć ludzka
jest zawodna, że lubi dodawać i tuszować tam, gdzie jej wygodnie,
że patrzenie na człowieka oczami kogo innego jest zawsze naznaczone
cechami patrzącego. Ale mimo to sądzę, że ta biografia nie mogła
być pełniejsza.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Mówią
o nim znani (jak choćby Wajda, Olbrychski, Zawadzka czy Konwicki),
ale Pryzwan daje głos także tym znanym mniej albo wcale (bratu
ciotecznemu pozwala wspominać Zbyszka w krótkich spodenkach, a
kuzynce Zbyszka, który marzy o bohaterstwie). Wszyscy chętnie
dzielą się dokumentami – zdjęciami, listami, czy kartą wstępu
Klubu Studentów Wybrzeża w Gdańsku. Tym, co mają, co noszą w
sercach, albo co upychają w niedomkniętych szufladach. Dzięki temu
wielogłosowi, dzięki tak różnej narracji i stylowi mówienia, nie
jest to nudne „urodził się i zmarł”, ale żywa historia, którą
czyta się z fascynacją. A wszystko sprytnie ułożone
chronologicznie. Bo najpierw Zbyszek poznał swojego brata
ciotecznego,a dopiero później, kilkadziesiąt kartek dalej swoją
żonę.
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Czyta
się tę książkę pięknie, ale też trochę przez łzy. Bo tyle tu
dobrych słów, tyle wspomnień, które nie mają prawa się
powtórzyć, budynków, który już nie ma i ognisk zagaszonych
czystą ziemią, tyle dowodów, że świat się zmienia i jakiś
lekki strach, że w końcu wszyscy o Zbyszku zapomną, tam kiedyś, w
odległej przyszłości. To próba zatrzymania go, zastopowania go
tuż przed schodkami do pociągu, próba krzyknięcia, żeby nie
skakał. Szkoda, że nie usłyszał...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Marginesy]</span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-10333334822026164592015-01-05T00:22:00.000+01:002015-01-05T00:22:49.223+01:00ZAKLNIJ MI W ŚRODEK UCHA<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-mQRCYYJAkKo/VKnLHNvMefI/AAAAAAAAG5o/1I0h2jiEFqg/s1600/182-chlopcy_w_skrocie_okladka_mp3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-mQRCYYJAkKo/VKnLHNvMefI/AAAAAAAAG5o/1I0h2jiEFqg/s1600/182-chlopcy_w_skrocie_okladka_mp3.jpg" height="200" width="145" /></a></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">JAKUB
ĆWIEK</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">„CHŁOPCY.
W SKRÓCIE”</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">SOUND
TROPEZ, WARSZAWA 2014</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Występują:
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Marta
- Julia Kamińska
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Bolek
- Dawid Ogrodnik</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Kędzior
- Arkadiusz Jakubik
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Narrator
- Jacek Rozenek.
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Gościnnie,
w roli Milczka - Jakub Ćwiek.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jak
zwykle wyjeżdżamy zbyt późno. Jest jeszcze tyle rzeczy do
powiedzenia, choć mówiliśmy prawie cała dobę. Jest słów za
dużo i droga czeka. A potem jest ciemno, pada deszcz i chciałoby
się być w domu, a do pokonania jeszcze wiele kilometrów. Słuchamy
„Chłopców”...</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ta
dwójka też jedzie, być może nawet pasem obok, mijamy się. W ich
planach jest wizyta w jakimś starym domu wariatów, a przynajmniej
tak wygląda ten budynek, do którego Bolek chce zabrać Martę. W
schowku już czekają Durexy i ma być trochę romantycznie, a trochę
strasznie – eros, tanatos, adrenalina... Żeby się nie nudziło,
to są jakieś przekomarzanki słowne i potyczki i utarczki. I nagle
na drodze zupełnie niespodziewanie pojawia się motor a na nim
mężczyzna. Marta krzyczy „Bolek uważaj!”, ale jest za późno...</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Potem
jest już tylko gorzej, bo Kędzior, Zagubiony Chłopiec, opowiada o
Skrócie, o takim miejscu, w którym był choć raz każdy, kto „robi
długie trasy”. Teraz trzeba się tam udać i uratować Milczka,
brata Kędziora, bo Skrót nie chce go wypuścić...</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Właściwie,
żeby powiedzieć co myślę o tym słuchowisku, wystarczą dwa
zdania – słuchałam go już 5 razy, z czego pierwszy raz dwa pod
rząd. Drugie zdanie, może nawet ważniejsze – kocham Soud Tropez
ze słuchowiska na słuchowisko coraz bardziej. Bawią się słowem,
nie boją się eksperymentów, genialnie grają tłem dźwiękowym. I
pozwalają swoim aktorom dawać z siebie wszystko – dobra jest
mrucząca Julia Kamińska, świadoma swojej urody Marta, która
dostała władzę na facetem i teraz się nią bawi; dobry jest Dawid
Ogrodnik – trochę nieśmiały, wycofany chłopako-mężczyzna,
który odważył się poderwać dziewczynę marzeń, a teraz właśnie
przeżywa przygodę życia, dobry jest Milczek, ale to się rozumie
samo przez się (he, he ;-); dobry jest Rozenek, choć teraz w jego
głosie czytam już tylko Thorgala. Ale najlepszy, wybitny, genialny,
fenomenalny i w ogóle arcy jest Arkadiusz Jakubik – tu miejsce na
oklaski. Z półgodzinnego słuchowiska zrobił majstersztyk i
sprawił, że po raz pierwszy przekleństwa brzmiały muzycznie i
wywoływały efekt „chcę więcej!”.
</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">„No
to cóż stary, nie dziękuj...”</span></div>
<br />
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wieloznaczny
jest ten tytuł. Bo to tylko pół godziny. Bo to pigułka, którą
się łyka na szybsze kręcenie kołami samochodu. Bo Skrót jest
gdzieś obok i wystarczy tylko się zapomnieć, albo zapamiętać.
Albo wciągnąć trochę proszku wróżek i zwyczajnie odlecieć.
Tylko nie zapomnijcie, że najważniejsza zasada brzmi – nie
wk...iać Skrótu!</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-n2GOljKwBMg/VKnLBKCeUTI/AAAAAAAAG5g/L5cw4W5j98M/s1600/Zdj%C4%99cie0433.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-n2GOljKwBMg/VKnLBKCeUTI/AAAAAAAAG5g/L5cw4W5j98M/s1600/Zdj%C4%99cie0433.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">["Chłopców" mam w uszach dzięki uprzejmości </span><a href="http://www.soundtropez.pl/chlopcy-w-skrocie-sluchowisko-mp3" style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">Sound tropez</a><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">"]</span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-82984057241957608772014-12-22T02:19:00.002+01:002014-12-22T02:19:50.402+01:00WIGILIA U DWÓCH SIÓSTR<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-gYnF2oMtrm4/VJdxnwrmKYI/AAAAAAAAG30/g3-AlIAkTq4/s1600/wigilia-malgorzaty-u-iext26352244.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-gYnF2oMtrm4/VJdxnwrmKYI/AAAAAAAAG30/g3-AlIAkTq4/s1600/wigilia-malgorzaty-u-iext26352244.jpg" height="200" width="150" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">INDIA
DESJARDINS</span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">„WIGILIA
MAŁGORZATY”</span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">(TŁ.
JADWIGA JĘDRYAS)</span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">DWIE
SIOSTRY, WARSZAWA 2014</span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">ILUSTROWAŁ
PASCAL BLANCHET</span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Kilka
dni temu czytałam wspomnienia z zimy stulecia 1978/1979. Śniegu
było pół metra, napadł w ciągu jednej nocy, w Sylwestra. Ci,
którzy wybierali się na zabawy, bale, często nie docierali na
miejsce, zatrzymani w pół drogi brakiem taksówek, autobusów i
śniegiem, który więził kroki. Czytałam o tym, jak jedna para
chciała zadzwonić do znajomych, że ich nie będzie, nie dotrą,
żeby się nie martwili. Nie było komórek, to banał, ale nie każdy
o tym wie. Nie było nawet telefonu stacjonarnego w każdym domu.
Więc chodzili od drzwi do drzwi i pytali o aparat telefoniczny. W
końcu w jakimś bloku znalazł się kto, kto nie tylko dał
zadzwonić, ale zaprosił na prywatkę, nakarmił, napoił. Dziś nie
do pomyślenia, dziś brzmi, jak bajka. Obudowujemy się w swoich
mieszkaniach, okopujemy, widząc wszędzie czające się zło i
źdźbło w oku sąsiada. Zapominamy jak się rozmawia.
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Taka
jest też Małgorzata. Ją dopadła również starość. Zniechęcenie
życiem, w miarę wygodne w nim ułożenie. Tu mam nogę, tu rękę,
nie będę się ruszać, bo mogę stracić komfort, bo może coś
zacznie uwierać – po co się przekręcać, badać nowe? Małgorzata
życie ma nader poukładane – dzieci gdzieś daleko, częściej na
zdjęciach, niż w rozmowie, dostawy prądu, bułek i domowe wizyty
fryzjera. Nie wychodzi ze swojego kokonu, nie wychodzi ze swojego
domu. Dom jest duży, ale pewnie używa tylko kuchni i jednego
pokoju. Przestała zauważać daty. Rozmyśla tylko o tych, co już
odeszli, bo jest następna w kolejce. Niby nie boi się śmierci, bo
jakoś chyba szczególnie nie żałowałaby życia. Wigilia różni
się tylko jadłospisem – szczególny zestaw na jeden dzień w
roku. I nagle w tę ciszę i pookładanie wdziera się pukanie do
drzwi – niezaplanowane. To wstrząsa światem Małgorzaty, bo
będzie musiała wykonać ruch, którego sobie nie zaplanowała. A
może taki ruch przyniesie jakiś cud?</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">To
książka zupełnie wyjątkowa.
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wyjątkowa
na wiele sposobów.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wyjątkowa,
bo to książka z ilustracjami. A sednem jest to, że nie jest
książką dla dzieci. Jest książka dla tych, którzy zechcą
wspomnieć Wigilie sprzed lat. Nie plastikowe, ale płynące prosto z
serca. Takie, które można było urządzić nawet w samochodzie, ale
ważne, żeby być razem, przełamać się chlebem i zaśpiewać
kolędę.
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">To
książka z kilkoma zaledwie słowami, z tymi, co najpotrzebniejsze.
Z absolutnie fantastycznymi ilustracjami, takimi, które sięgają
wiele lat wstecz. Do czasów, gdy zupełnie innym głosem śpiewało
się kolędy, gdy w ogóle się jeszcze śpiewało. Do czasów
młodości Małgorzaty. Te rysunki, ich staroświeckość, ich
formalna oszczędność i bogactwo znaczeń w każdej jednej kresce,
stoją w pozornej sprzeczności z tym, co przekazują. Z dzisiejszym
świątecznym „odczłowieczeniem”, z pustym talerzem, który nie
mieści się na stole, z łańcuchem, którym ryglujemy drzwi, z
zestawami wigilijnymi, kupowanymi na wynos, z Wigilią na odległość,
bo nie chce się jechać wielu kilometrów tylko po to, by zjeść z
kimś kolację... Te obrazy uderzają tym bardziej, zmuszają do
refleksji, do szybkiego, acz gruntownego rachunku sumienia, do
chwytania za słuchawkę telefonu po to tylko, by usłyszeć kochany
głos osoby, której nie mamy na wyciągnięcie ręki.</span></div>
<br />
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Cała
ta książka taka jest – mocno refleksyjna, pod spodem
oskarżycielska - „opamiętaj się w te właśnie Święta! W tym
roku zastanów się, po co są i co za sobą niosą i wyjdź z domu,
żeby zanieść komuś jakiś cud, choć jeden, choć niewielki...”</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-5XEXcOTen8o/VJdxfObVrxI/AAAAAAAAG3I/EV761n7e0vU/s1600/DSCN0680.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-5XEXcOTen8o/VJdxfObVrxI/AAAAAAAAG3I/EV761n7e0vU/s1600/DSCN0680.JPG" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-E0Sq0BgfxFg/VJdxfB5d3NI/AAAAAAAAG3E/r2I7BVAcDE8/s1600/DSCN0682.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-E0Sq0BgfxFg/VJdxfB5d3NI/AAAAAAAAG3E/r2I7BVAcDE8/s1600/DSCN0682.JPG" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-XTY9kQN5HCI/VJdxfifZYpI/AAAAAAAAG3M/P_MpZkehOOk/s1600/DSCN0683.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-XTY9kQN5HCI/VJdxfifZYpI/AAAAAAAAG3M/P_MpZkehOOk/s1600/DSCN0683.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-gDGkWOK4cNI/VJdxhOZy2mI/AAAAAAAAG3c/8ZwuaLGyIgQ/s1600/DSCN0684.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-gDGkWOK4cNI/VJdxhOZy2mI/AAAAAAAAG3c/8ZwuaLGyIgQ/s1600/DSCN0684.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-epAa5OpbOdk/VJdxhXsfTZI/AAAAAAAAG3g/-ghtQpk0nhc/s1600/DSCN0685.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-epAa5OpbOdk/VJdxhXsfTZI/AAAAAAAAG3g/-ghtQpk0nhc/s1600/DSCN0685.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-MJ6ZeFQjo_Q/VJdxhqHoamI/AAAAAAAAG3k/TH8QaFfyChk/s1600/DSCN0686.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-MJ6ZeFQjo_Q/VJdxhqHoamI/AAAAAAAAG3k/TH8QaFfyChk/s1600/DSCN0686.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-69411865462579235342014-12-17T00:40:00.001+01:002014-12-17T00:41:21.366+01:00O SREBRZE (I ZIELENI TYM RAZEM W TLE)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-jRY4TKTeqAY/VJDC_EkxSNI/AAAAAAAAGzk/ev9IZA146pQ/s1600/kira-galczynska-srebrna-natalia-wydawnictwo-marginesy-2014-11-04-530x753.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-jRY4TKTeqAY/VJDC_EkxSNI/AAAAAAAAGzk/ev9IZA146pQ/s1600/kira-galczynska-srebrna-natalia-wydawnictwo-marginesy-2014-11-04-530x753.jpg" height="200" width="140" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
KIRA GAŁCZYŃSKA</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„SREBRNA NATALIA”</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
MARGINESY, WARSZAWA
2014</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Konstanty
był zielony, Natalia była srebrna. Srebrna choć często biedna. A
biedna, bo Konstanty zielony. Wiecznie młody biegał gdzieś za
natchnieniem, wiecznie pijany poezją, nie do końca przywiązywał
wagę do spraw ziemskich. Zielony, bo wciąż zakochany, przeważnie
w Natalii, ale nie do końca. A ona się srebrzyła w jego cieniu, bo
dobra, mądra, roześmiana. Może to jej śmiech był tym srebrem? A
może to, że miała mimo przeciwności losu tyle życia w sobie, że
była jak żywe srebro? </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Niełatwa
to sprawa pisać biografię. Trzeba kopać raz tu raz tam, przerzucać
kilogramy papieru, tony może nawet, po to czasem, by odnaleźć
jedno słowo, jedno imię, nazwę ulicy, której już dawno nie ma.
Wydawałoby się, że pisać biografię własnej mamy jest dużo
prościej. Ale gdy się było córką Natalii Gałczyńskiej, to nie
jest wcale łatwe zadanie. Natalia o przeszłości milczała. Czasem
tylko wyrwało jej się jakieś rzewne wspomnienie. Ale te wspominki
trzeba było z niej siłą, podstępem wyciągać. Choć mocno
zakotwiczona myślami w przeszłości, słowom nie chciała dać
ujścia. Kira więc musiała pokonać dokładnie tę samą drogę, co
każdy inny badacz. Od urzędów, poprzez przyjaciół, których być
może trochę pamiętała z dzieciństwa, zahaczając o własną
pamięć, do dokumentów. Chciała napisać swoją matkę. O ojca nie
musiała się martwić, bo jako poeta, któremu słowa posłuszne
układały się u stóp, miał w kolejce wiele piór, co chciały
szeptać o jego życiu. Bardziej lub mniej skandalicznie, bardziej
lub mniej rzeczowo. Natalia pozostawała w cieniu, a była przecież
nie tylko bohaterką wierszy Gałczyńskiego. Była też ich
fundamentem. W imieniu Kiry, ośmielam się napisać, że gdyby nie
Natalia, tylu wierszy by nie było... Nie chodzi tylko o natchnienie,
o jej piękną twarz, dzięki której słowa same układały się w
wiersze, nie chodzi tylko wielką miłość jaka między zielonym a
srebrnym trwała do samego końca. Chodzi też o sprawy przyziemne, o
to, że gdy Konstanty mógł sobie pozwolić na szaleństwo, na
wielogodzinne moczenie ust w alkoholu do dna szklanki, Kira musiała
stać na straży jego talentu, szukać go na knajpianym szlaku,
martwić się o niego, za niego samego...</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Kira
nie miała łatwego zadania także dlatego, że łatwo można ją
posądzić o stronniczość. Ale ja widzę w niej dwie role, które
skrupulatnie od siebie oddziela – córki, która kocha swoją matkę
i badaczki, która chce ją pokazać światu, Natalię w
szczególności, Konstantego nietypowo, bo przez pryzmat żony, krok
za nią, choć raz jako tło. Kira wykonuje mozolną pracę, odkopuje
z ziemi korzenie drzewa genealogicznego Natalii. Jest w tym mozole
konsekwentna – pewnie tutaj pcha ją ta miłość córki, chęć
dowiedzenia się o swojej matce jak najwięcej. Być może to jej
daje siłę i przewagę, bo może kto inny dawno by zrezygnował i
nie pojechał do Gruzji, rodzinnego kraju przodków Natalii, nie
rozmawiał w Gruzinami, którzy nie bardzo chcieli mówić, nie
drążył tematu. Może zawróciłby w pół drogi i stwierdził, że
nie ma sensu. Kira waliła kilofem w ziemię po to, by odkryć na
dnie mały kawałek żywego korzenia. </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">To
biografia rzetelna i obiektywna, choć pisana z wielkim uczuciem.
Owszem, Kira niejednokrotnie w tej książce staje w obronie
Konstantego i Natalii, ale jedynie przed niesłusznymi oskarżeniami,
przed „faktami” w cudzysłowie, przed brakiem dokumentów,
dopisywaniem historii tam, gdzie ma się na to ochotę. Na przykład
otwarcie mówi o romansach KIGa, choć kosztuje ją to pewnie kilka
nieprzespanych nocy. </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Raz
Kira oddaje głos samej Natalii. To ten jeden raz, gdy Natalia się
zapomniała i mówiła, dużo. Kira śmigała ołówkiem po papierze
kreśląc sobie tylko znany szyfr, żeby tylko nadążyć za
słowotokiem mamy i zapisać jak najwięcej, żeby nie przerwać, bo
pewnie już nigdy więcej mówić nie zacznie.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Z
tych słów powstaje barwny portret mężczyzny i zakochanej w nim
kobiety. Tym cenniejszy, że osobisty, naoczny.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Cała
ta para jest barwna, bo inteligentna, obraca się w kręgu znajomych,
którzy mówią poezją, kochają teatr i potrafią w jednej chwili
na letnisku napisać sztukę.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Urzekła
mnie ta książka z dwóch powodów. Jednym jest sama postać Natalii
– widzę ją srebrną, bo delikatną, jakby utkaną z anielskiego
włosia. Zamyśloną, bo tak najbardziej lubiła ją Kira, zasłuchaną
w rosyjskie wiersze, albo recytującą jakieś wschodnie strofy i
bajki o pałacu w Gruzji. </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">A
drugi powód jest taki, że książka jest przepięknie wydana, ze
zdjęciami, grafikami, z fragmentami listów, fotokopiami dokumentów.
Jakby ktoś wziął zeszyt i powkładał między jego karty ulubione
fotografie i karteczki z ulubionymi wierszami.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Piękna
rzecz, na zimowe wieczory, do zamyślenia...</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Marginesy]</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">[Zapraszam
na profil </span><a href="https://pl-pl.facebook.com/ZKafkaNadMorzem" style="font-family: 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">Z Kafką nad morzem</a><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"> na FB – tam konkurs, w którym można
wygrać egzemplarz książki] </span>marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-30662631061390515282014-12-03T00:28:00.003+01:002014-12-03T00:28:55.054+01:00DUSZKOWSKA, SZANCER, SIKORSKI<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-TcMaSK3JNYk/VH5LKDWULzI/AAAAAAAAGuw/DBabtcAm7is/s1600/1992_zapiski_z_annopola.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-TcMaSK3JNYk/VH5LKDWULzI/AAAAAAAAGuw/DBabtcAm7is/s1600/1992_zapiski_z_annopola.jpg" height="200" width="140" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">WIESŁAWA
BANCARZEWSKA</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;">ZAPISKI
Z ANNOPOLA”</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">NASZA
KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2014</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">[O
pierwszej części „Powrót do Nałęczowa” piszę na portalu
<a href="http://ksiazki.wp.pl/rid,5946,tytul,Czekoladki-studnie-i-dlugie-wyrazy,recenzja.html?ticaid=113e26&_ticrsn=3">ksiazki.wp.pl</a>]</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br />Już
od kilku lat Anna mieszka w Annopolu. Wybrała stronę obrazu, po
której chce żyć. To tutaj jest mężczyzna, którego kocha, który
daje jej szczęście i tutaj jest Walentynka, ukochana córka, która
pewnie nie istniałaby, gdyby nie tajemnicze przejście przez obraz w
odległe, przedwojenne czasy. Anna z 2011 nie była szczęśliwa w
swoim czasie, nie umiała odnaleźć tego, co w życiu najważniejsze.
Anna z 2011 robi krok w przeszłość i dopiero tu odnajduje swój
spokój i swój raj. Jej życie ułożyło się spokojnie i pewnie –
mąż dobrze zarabia, córeczka pięknie się rozwija, jest wrażliwa
i dobra, jej przyjaciele to dzieci ze wsi i Anna nie ma nic przeciw
temu, by bawiła się z nimi w czworakach i ich sposób mówienia
brała za swój. Sama też odnalazła swoje powołanie – wyobraziła
sobie Las Idealny i zaczęła o nim opowiadać – najpierw
zasłuchanej, zafascynowanej córeczce i mężowi, a potem, za jego
namową, dalej, w świat – została bajkopisarką. Jej książki
świetnie się sprzedawały i Nasza Księgarnia wciąż zamawiała
kolejne historie z Lasu Idealnego. Od czasu do czasu Anna odwiedzała
swoją przeszłość w przyszłości, czasem coś wyprała w
automatycznej pralce, kupiła jakieś lekarstwa, raz nawet przeniosła
na drugą stronę obrazu odkurzacz, żeby wielki dwór posprzątać
szybciej i bez wysiłku. Żyła w czasach przedwojennych, ale lęk o
to, co będzie nie dawał jej czasem spać. Wiedziała z książek do
historii, że już za parę lat wybuchnie wojna. Czas ten zaczął
się kurczyć i Anna coraz rozpaczliwiej szukała sposobu na ocalenie
swojej rodziny. Przyszłość miała jej w tym jakoś pomóc. Gdy
pewnego dnia okazuje się, że służący wysprzątali dokładnie
cały strych, na którym stał obraz i wszystkie rzeczy zawieźli do
spalenia. Anna jest przerażona – jej serce jest w Annopol A.D.
1938, ale myśli błądzą w przyszłym stuleciu... Nagle zdaje sobie
sprawę, że nie ma już wyjścia i że musi stawić czoło historii.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">W
historię Anny nie weszłam jak do siebie, nie rozsiadłam się w
annpoloskiej kuchni, nie zasłuchałam w historie o Lesie Idealnym.
Przynajmniej nie od razu. Mam wrażenie, że sam autorka musiała
sobie przypomnieć, jaka ta Anna jest, co jest w niej dobre, a co nie
do końca, musiała uzmysłowić sobie słuszność jej decyzji, by
zostać po XX-to wiecznej stronie obrazu. Zaczęła jakoś
chaotycznie, z wielką ilością myśli w nawiasie, z chaosem i
szumem. A przecież Anna już się ustatkowała, już pogodziła się
z całym swoim losem, wybrała i chciała przy tej decyzji trwać –
skąd więc to niezdecydowanie samej autorki?</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Ale
potem chyba sobie przypomniała, co w tej historii jest
najpiękniejsze – przeszłość! Powróciła do całego kolorytu
lokalnego Annopola, przyjęła je z całą dobrocią inwentarza i
nawet odcięła Duszkowskiej drogę powrotu do dzisiaj. Przywołała
przedwojenną Naszą Księgarnię z jej wspaniałymi autorami i
ilustratorami (podarowała Annie spotkanie z Janem Marcinem
Szancerem), przywołała przedwojenne konwenanse i całkiem
powojenne sposoby ich łamania, kazała Duszkowskiej zmierzyć się z
przedwojennym modelem wychowania dzieci i przeciwstawić mu swój
własny pogląd, kazała piec chruściki i sypać je „śniegiem”
i przez pomyłkę zatelefonować do generała Władysława
Sikorskiego. I dała Annie rodzinę, po którą tak naprawdę
przeszła na drugą stronę. </span>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Nasza Księgarnia]</span></div>
<br />
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-15399423835161580082014-10-30T00:58:00.000+01:002014-10-30T13:34:48.324+01:00ODBIĆ SIĘ W CZYICHŚ OCZACH CZYTAJĄCYCH LIST<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-fIof_1n5lx8/VFF_H7SiwkI/AAAAAAAAGnw/w1SuVi8KFds/s1600/319876-352x500.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-fIof_1n5lx8/VFF_H7SiwkI/AAAAAAAAGnw/w1SuVi8KFds/s1600/319876-352x500.jpg" height="200" width="140" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">DAWID
GROSMAN</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;">BĄDŹ
MI NOŻEM”</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">(TŁ.
MARTA DUDZIK-RUTKOWSKA)</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">ŚWIAT
KSIĄŻKI, WARSZAWA 2014</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Nie
znasz mnie, a gdy do Ciebie piszę, ja także nie do końca znam
siebie.” [s.9]</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Jair
wybiera sobie Miriam. Zauważa ją na jakimś spotkaniu w szkole.
Podgląda ją z daleka, czyta ją jak ciekawą książkę, zaznacza w
pamięci wyraz jej oczu, nieśmiały, nie-radosny uśmiech, kształt
ust i to, że jej mężczyzna dominuje nad nią. Z jakiegoś powodu
widzi w niej kobietę, która go zrozumie. Może to kolor oczu, a
może sposób w jaki trzyma głowę. Decyduje się wynająć skrytkę
pocztową i wysyła pierwszy list. Pisze o tym, że to platoniczne,
że to impuls i że ona go zrozumie – bez żadnego pytania, bez
tłumaczeń, bez obowiązku chwytania za pióro i odpisywania. On
będzie po prostu od czasu do czasu słał listy. Ona ma tylko
czytać, ma go chyba odbijać i dzięki temu on będzie sam siebie
analizował. Nie spodziewa się odzewu, choć ma na niego nadzieję.
Nie chce romansu, nie chce realnego życia, chce po protu móc pisać
do niej listy.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Do
skrytki przychodzi odpowiedź – kobieta się zgadza, nawet nie
musi, bo Jair ją wybrał i jest pewien, że ich związek, choć
zupełnie ponad cielesnością, jest głęboko zmysłowy, że w jakiś
dziwny, magiczny sposób należą do siebie – dzięki temu
wiedział, że ona odpisze...</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Zaczyna
się wymiana listów. Ale wymiana niekompletna, bo my czytamy
najpierw tylko Jaira. Składamy z jego słów także słowa Miriam.
Sama Miriam mówi dużo później, mówi w dzienniku i od swojej
strony, nie wchodząc w dialog.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Z
tej jednej strony, po której stoimy, widać to dzikie, nieokiełznane
uczucie, które powstaje między dwójką nieznajomych. Ale żadne z
nich nawet nie planuje spotkania. To związek dwóch wyobrażonych
ludzi.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Jair
jest zmysłowy, porywczy, dziki, zakochany, choć najważniejszą
kobietą jego życia jest wciąż nieprzerwanie i niezmiennie jego
żona. Z Miriam szuka sam siebie, żeby dla Mai móc być taki, jak
zawsze. </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Pierwszą
moja myślą było – czy można nie być zachwyconym, że ktoś do
ciebie tak pisze? Czy można nie zakochać się kimś, kto tak łączy
ze sobą słowa? Kto pisze „chcę móc powiedzieć sobie 'z nią
krwawiłem prawdą', tak, tego chcę, bądź mi nożem.” [s.17]. A
potem niespokojnie poruszałam się na krześle, bo takie listy nie
dają powietrza, wręcz kradną to, które się ma na własność. I
trzeba być takim samym poetą, artystą, tak samo samotną osobą,
by to przyjąć i wziąć dla siebie. </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Aż
nie chce mi się wierzyć, że to tylko powieść – to jest za
szczere, za prawdziwe, zbyt wiele w tym emocji, słów, które się
tylko szepcze... </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Czytałam
tę książkę długo i mozolnie, rozciągnięta pomiędzy zachwytem
a przerażeniem. Czytałam trochę skrępowana, w ukryciu, z
wypiekami na twarzy, jakbym zaglądała w nie swoje listy, w
prawdziwą korespondencję, która wydarza się pomiędzy dwojgiem
żywych ludzi. Te listy są tak przepełnione uczuciami, że z nich
wypływają, zalewają mi oczy, nie pozwalają czytać w spokoju. </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">To
proza dogłębna, mocna psychologiczna, filozoficzna. Nie zawsze
piękna, bo czasem pokazuje człowieka obrzydliwego do bólu,
obnażonego, bez honoru, ale zawsze jest ważna.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Czytając
ją zastanawiałam się nad ludzką tożsamością, nad prawdziwym
ja. Jair fałszował siebie, bo się wymyślał. Tak samo Miriam,
która w listach snuła opowieść o sobie w sukience, podczas gdy
siedziała w spodniach. Ale może to, że byli incognito, że mogli
pisać o sobie wszystko, że mieli całkowitą „wolność bełkotu”
[s.91], na którą obydwoje się zgodzili, sprawiło, że w tych
listach byli prawdziwymi osobami, nieudawanymi, mimo że nierealnymi?
Może tylko tam i tylko w takiej formie odkrywali całych siebie, z
wadami, ze śmiesznostkami, takich, jakich bali się nawet sami przed
sobą? Może te kilkanaście kilometrów wspólnego miasta, które
ich dzieliło, pozwoliło im mówić to, co naprawdę myślą, a nie
łagodzić swoje osądy, by móc żyć obok siebie i razem wypełniać
codzienność? Może tylko tak mogli istnieć bez żadnych
kompromisów? </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Ciężka,
ale piękna książka. I chylę czoła przed Martą Dudzik-Rudkowską,
tłumaczką, bo trzeba mieć w sobie wiele wyobraźni, by móc
przetłumaczyć: „Po tym jak skończymy się kochać, zaśniemy
przytuleni. Twoje plecy przylgną do mojego brzucha, a ja zacisnę
palce u stóp jak klamerki na Twoich kostkach, żebyś mi nie umknęła
w nocy, i będziemy niemal jak obrazek z książki do przyrody:
przekrój podłużny owocu, ja jestem łupiną, a ty miąższem.”
[s.88]</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Świat Książki]</span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-8132314965094496392014-10-21T14:15:00.000+02:002014-10-21T14:25:27.806+02:00HERBATA DO DMUCHANIA<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-d1OHXJa99ls/VEZOI9D2SSI/AAAAAAAAGkA/hK5NnwFc5sA/s1600/Macomber_Wiosna%20w%20Rozanej%20Przystani_m.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-d1OHXJa99ls/VEZOI9D2SSI/AAAAAAAAGkA/hK5NnwFc5sA/s1600/Macomber_Wiosna%20w%20Rozanej%20Przystani_m.jpg" height="200" width="124" /></a></div>
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">DEBBIE MACOMBER</span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">"WIOSNA W RÓŻANEJ PRZYSTANI"</span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">(TŁ. DOROTA MALINA)</span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">WYDAWNICTWO LITERACKIE, KRAKÓW 2014</span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;"></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;"><a href="http://zkafknadmorzem.blogspot.com/2013/03/znoszone-kapcie.html?showComment=1364358182868#c588701911760389664">My się już z Jo Marie znamy</a>, już gościłam w jej pensjonacie, podjadałam muffinki, patrzyłam już na
jej łzy, ale i na wielką energię, która pchała ją do działania, słuchałam już
historii gości jej pensjonatu, którzy nieśmiało przysiadali przy blacie w kuchni
i nagle zaczynali opowiadać o sobie – widziałam, jak Jo Marie zmienia się w wielkie
ucho i jak w to ucho sączą się zawody miłosne, nadzieje na uśmiech losu, na
szczęście, które niby jest takie pospolite, a wszyscy zawsze go szukają. <o:p></o:p></span><br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 8pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Teraz przyjeżdżam na
kolejny turnus, chcąc wiedzieć, czy wszystko ułożyło się tak, jak było w biznes
planie podpisywanym z własnym sercem.<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 8pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Nie wszystko…<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 8pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">U Jo Marie jest wiosna –
jej pensjonat powinien wyglądać pięknie, tonąć w różach, różami oplatać szyld,
różami słać się u stóp przybywających do pensjonatu gości. Tym bardziej, że
właścicielka zapragnęła urządzić dzień otwarty i pochwalić się wszystkim, jak
odnowiła i odświeżyła to miejsce. Tymczasem rosarium, które już stoi w jej
marzeniach, w rzeczywistości jest wielką górą piachu, którą Mark przerzuca z
miejsca na miejsce – i najwyraźniej nie ma zamiaru skończyć w najbliższym czasie.
Gości dnia otwartego będzie czekać rozkopany ogródek, a Jo Marie jeszcze wiele kłótni
z zamkniętym w sobie, gburowatym i niemiłym Markiem. Mark wciąż jest
tajemniczy. Ale ten z pierwszej części wydawał się już oswojony, jego
introwertyczność jawiła się jako mur, sztucznie zbudowany, który już skruszał i
lada moment będzie się walił. A on nadal stoi mocno obudowując Marka dookoła. Więcej
nawet, myślę, że Mark stał się jeszcze bardziej opryskliwy, jeszcze mniej
społeczny, niż był wtedy, jakby zlodowaciał przez zimę. I nadal tak naprawdę
nie wiadomo, co drzemie w jego wnętrzu. Jo Marie przestała pytać – zaprasza go
od czasu do czasu na obiad, wie już jakie ciastka lubi najbardziej. Ale to nie
jest relacja, której można by dać na imię przyjaźń. Chłód między nimi i dystans
wciąż jest obecny – nie ma wielkiego, miłosnego happy endu i tych, co się
spodziewali, że wiosną Mark pocałuje Jo Marie chyba spotka zawód. <o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 8pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Tym bardziej, że kobieta
też nie do końca nauczyła się, jak żyć bez swojego męża. Uczy się wciąż i jest
na końcu edukacji, ale ciągle jeszcze śni o jego dłoniach. Macomber nie daje bohaterce
łatwo przejść po drabinie żałoby – co chwilę otwiera wieko trumny, której tak
naprawdę nie ma i sprawdza puls, sprawdza, czy mąż Jo Marie naprawdę nie żyje,
daje nadzieję. Nigdy nie odnaleziono jego ciała, więc autorka ma możliwość
trochę pospekulować, pobawić się wdową – niewdową. I któregoś dnia każe jej odebrać
telefon od dowódcy jej męża z informacją, że być może odnaleźli wrak samolotu… <o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 8pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Mimo osobistej tragedii, która
znowu zagląda jej w oczy, Jo Marie nadal stawia na pierwszym miejscu swoich
klientów, nadal wynajmuje się u nich za psychologa, choć żadne z nich tego nie
dostrzega. Nie widzi tego młoda kobieta, chorująca na raka, która przyjechała
na spotkanie z przeszłością – chce się rozliczyć, oddać długi i przy okazji
zrozumieć swoje postępowanie, kiedyś dawno temu, gdy skręciła w prawo, miast w
lewo. Nie widzi tego Anna, która przyjechała wraz ze swoimi dziadkami na uroczystość
z okazji 50-ciolecia ich pożycia małżeńskiego. Dziewczyna właśnie zerwała
zaręczyny i marzy o miłości, jaką darzą się jej dziadkowie – miłości szczerej i
niezachwianej. Tymczasem Julie i Kent, szanowni jubilaci, potrafią jedynie
warczeć na siebie, dogryzać sobie i te rany, choć niby powierzchowne, bardzo
bolą. Ich buforem zostaje przyjaciel rodziny, Oliver – na Annę działa jednak
jak płachta na byka – jest rozsierdzona, zła i ma ochotę walnąć go głową w
brzuch. Za jego luz, za jego blues i za to, że kiedyś, dawno temu pocałował ją,
a potem wyśmiał.<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 8pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Na tych wszystkich ludzi
Jo Marie czeka z gorącym ciastem w piekarniku i równie gorącą herbatą – taką,
na która trzeba dmuchać, a w oczekiwaniu na pierwszy łyk, opowiada się pół
swego życia. <o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 8pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Miło posiedzieć w tej
kuchni, miło pić taką herbatę. Choć za oknem rozkopane rosarium, choć losy
pogmatwane i wydają się nie do rozsupłania, choć Mark potrafi zamknąć drzwi
przed nosem, to jest tu spokojnie, znajomo, pachnie wiosną...<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 8pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">[Książkę otrzymałam
dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego]<o:p></o:p></span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-30013155141285070532014-10-21T00:03:00.005+02:002014-10-21T00:04:59.105+02:00OSIEMSET LAT WSTECZ – TEŻ ŻĄDZA...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/--ZOCiAJmAKk/VEWGiXgXYYI/AAAAAAAAGjw/6eT5VAVbBdc/s1600/bourin_2_RGB.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/--ZOCiAJmAKk/VEWGiXgXYYI/AAAAAAAAGjw/6eT5VAVbBdc/s1600/bourin_2_RGB.jpg" height="200" width="123" /></a></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">JEANNE
BOURIN</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;">BURZLIWE
LATO”</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">(TŁ.
ANNA MICHALSKA)</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">NOIR
SUR BLANC, WARSZAWA 2014</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><a href="http://zkafknadmorzem.blogspot.com/2013/07/czyta-sie-to-jak-zoto.html">Kolejny raz </a>wyruszamy wiele lat wstecz, kolejny raz zakładamy strojne,
ciężkie suknie, włosy ukrywamy w czepcu, a na palce nakładamy
grube złote pierścienie. Kolejny raz zasiadamy na śniadanie w
cieniu drzew, w posiadłości Mateusza Leclerca, niedaleko Gentilly.
Jest ranek a już jest parno. W powietrzu unosi się ten szczególny
zapach właściwy tylko jednej porze roku, słychać bzyczenie
owadów, w nozdrzach tańczy zapach ziół z pobliskiej łąki i
jakichś wywarów, które w chacie niedaleko przygotowuje jedna z
najstarszych kobiet w wiosce, która wierzy w czary. Właśnie
zaczyna się Sobótka, to „dziwne święto, które oddziałuje na
zmysły”. [s.17]. Wraz z nią zaczyna się lato – pod samą jego
powierzchnią można wyczuć, że już szykuje się do wybuchu –
będzie burzliwe i to nie tylko tymi burzami na niebie, które
rozdzierają niebo i od których wilgotnieje ziemia. Będzie burzliwe
tymi burzami, co dzieją się w sercu, od których zapala się
miłość, a najwięcej pożądanie. </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Marynia
właśnie przwydziała szaty i idzie w stronę domu teścia. Wraca od
kochanka – rumiana jeszcze i gorąca po dzikiej, namiętnej nocy,
nie potrafi ukryć uśmiechu, który wykwita na jej wargach bez jej
woli. Po drodze zatrzymuje się u kwiaciarki, by zamówić wianki dla
swoich bratanków i reszty gości. Przyjechała Agnieszka, przybrana
córka Floriny (której historię wyszeptały nam do ucha „Sekrety
kobiet złotnika”). Jest też cioteczne rodzeństwo Agnieszki –
Tomasz i Blanka oraz ich przyjaciel – dużo młodzieży, chłopcy,
którym w żyłach nie płynie krew, a pożądanie, dziewczyny, które
starają się nie ulec, ale czują całymi sobą, że w taką noc
może zdarzyć się wiele. Wśród tego towarzystwa, upojonego
rozpoczynającym się latem i tym, czego zapowiedź przynosi, bawi
się dziesięcioletni Wiwien i rok młodsza Oda – to dzieci Maryni.
Wiwien jest pełen wigoru i dziecinny jeszcze, ale Oda mimo swoich 9
lat dopiero, ma w sobie pokłady smutku i radości jednocześnie, ma
szósty zmysł i ręce, które być może kiedyś będą leczyć,
ciągnie ją świat ziół, mikstur wszelakich i często przedkłada
towarzystwo roślin nad obcowanie z ludźmi – zaszywa się w swojej
kryjówce głęboko w lesie i tam gotuje farmaceutyki według
wskazówek starej sąsiadki. Być może złożoność jej charakteru
wynika z tego, że wcześnie straciła ojca – Robert zginął w
niewyjaśnionych okolicznościach. A może z tego, że tak bardzo,
organicznie wręcz związana z matką, czuje teraz, że coś zmienia
się w ich stosunkach? </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">A
Marynia istotnie oddaje się cała już nie tylko roli matki.
Znalazła sobie kochanka, który w to burzliwe lato wywołuje burzę
jej zmysłów, którego wreszcie pokochała duszą i ciałem. Po
nieudanym, chłodnym związku z Robertem, znalazła w sobie kobietę.
Tańczy teraz pomiędzy dwoma życiowymi rolami – matki i kochanki,
kobiety. To taniec nieco konwulsyjny, szaleńczy, bo nie zna kroków,
nie umie pogodzić zmysłów z rozsądkiem, nie była nauczona, by
kochać naraz taką płomienną miłością swoje dzieci i mężczyznę
– wszystkich na równi. Nie mieszczą jej się wszyscy w sercu i co
chwilę ktoś z niego wypada. Dlatego nie wie, jakie ma plany na
przyszłość, czy zgodzi się na propozycję kochanka – Kosmy,
który chce z nią dzielić życie. Daje sobie jedno lato, żeby
nauczyć się łączyć w sobie matkę i kochankę – a że lato
będzie burzliwe, to może być jej ciężko podjąć właściwą
decyzję...</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Kolejny
raz utonęłam w średniowiecznej Francji, kolejny raz dałam się
ponieść tym barwom i kolorom, tym rozbuchanym, brzemiennym łąkom
i lasom, szaleńczej nocy czerwcowej, gdy na rzekę rzuca się
wianki, a potem w snach widzi się ukochanego, tym czarom, magii i
wierze, wyrażanej w ciężkich, ozdobnych krzyżach, zawieszanych na
szyi. Dałam się uwieść zamkniętej w sobie, ale pełnej uczuć
Odzie, miłości Tomka i Agnieszki – takiej wbrew rozsądkowi,
zapamiętałej, nie przyjmującej odmowy, młodzieńczej. Dałam się
oczarować pięknym księgom, tworzonym przez iluminatorów – wszak
Marynia jest iluminatorką właśnie i po mężu odziedziczyła
pracownię, w której spełnia się i realizuje. </span>
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
spoglądając w te wieki niby mroczne, zdałam sobie sprawę, że ta
książka jest o niezmiennej naturze człowieka, o tym, że w jego
istocie, w rdzeniu, nic się nie zmienia, że zawsze będzie kochał
równie namiętnie i bez względu na konsekwencje, że zawsze dla
miłości będzie popełniał błędy – czasem nawet te śmiertelne.
Że z miłości zawsze będzie rodzić się żądza – taka zupełnie
ludzka, łechtająca trzewia, ale też ta ciemna, zimna, która każe
jedno ciało poddawać drugiemu, czasem wbrew woli. Że obok miłości
zawsze będą pieniądze – czy to kawałki papieru, czy bryłki
złota – jedno i to samo. Że zawsze za pieniędzmi będzie szła
chciwość. Że średniowiecze było tak jak każda epoka czarne i
białe.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Znów
się zaczytałam, zatraciłam, znów język podziwiam i przypominam
sobie, jak złożoną i barwną była epoka średniowiecza. I nurkuję
w doskonałej powieści miłosnej, w intrygach, w szale namiętności,
w białym namiocie, rozłożonym na środku łąki, w którym śpi
kobieta, dziewczyna jeszcze i jej ukochany – a pomiędzy nimi
miecz, bo czekają na błogosławieństwo rodziców, by dopaść do
siebie i wymienić się swoimi oddechami...</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Noir Sur Blanc]</span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-30594473309663634022014-10-16T23:16:00.001+02:002014-10-16T23:16:31.017+02:00JEDNO DOBRE SŁOWO<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-pNg0leq4tVU/VEA1n4QnSnI/AAAAAAAAGgY/OQSVVfRnvtg/s1600/w-poszukiwaniu-istoty-czasu-b-iext26099625.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-pNg0leq4tVU/VEA1n4QnSnI/AAAAAAAAGgY/OQSVVfRnvtg/s1600/w-poszukiwaniu-istoty-czasu-b-iext26099625.jpg" height="200" width="133" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">RUTH
OZEKI</span></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0.28cm;">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">W
POSZUKIWANIU ISTOTY CZASU”</span></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">(TŁ.
AGNIESZKA WALULIK)</span></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">W.A.B,
WARSZAWA 2014</span></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">GRUPA
WYDAWNICZA FOKSAL</span></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0.28cm;">
<br /><span style="font-family: Times New Roman, serif; line-height: 150%;"><span style="font-size: 12pt;">Ruth
spaceruje brzegiem morza. To spacer niespieszny i nie zapowiadający
żadnych zmian, żadnych wzruszeń, czy niespodzianek. Widzi w wodzie
jakiś błysk światła. Ma odejść, ale coś ją powstrzymuje i już
trampek rozgarnia narosłe kępy wodorostów. To torebka do mrożenia
jedzenia. Pewnie w środku są jakieś resztki kurczaka, albo innego
lunchu. Ruth zabiera torebkę do domu, żeby ją wyrzucić. Kładzie
ją przed drzwiami, ale dociekliwy Oliver chce ją rozerwać i
zobaczyć, co jest w środku. Na stole kuchennym leży więc teraz
plastikowa torebka, cała w pąklach. Ze środka, z jej rozprutego
wnętrza wypada zegarek, jakieś stare, trochę pożółkłe listy i
książka – „</span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif; line-height: 150%;"><span style="font-size: 12pt;">À
la recherche du temps perdu”… „W poszukiwaniu straconego czasu”
– po francusku. „Spodziewała się postarzałego tomu
zadrukowanego staromodną czcionką, więc fioletowe litery
nabazgrane na pierwszej stronie nastoletnią dłonią wzięły ją
całkowicie z zaskoczenia.” [s.21]</span></span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Fioletowe
pismo to w większości język angielski, z rozrzuconymi
gdzieniegdzie japońskimi znakami. Litery powykręcane, niosące
ogromny ładunek emocjonalny, wyczuwalny nie tylko na poziomie słów,
ale już w samym sposobie, w jaki żelowy długopis biegł po
papierze. </span></span>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Cześć!
Nazywam się Nao i jestem istotą czasu. (…) Jesteś moim typem
istoty czasu i razem będziemy czynić magię!: [s.8-9] – tak
zaczyna się dziennik. </span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Dziewczyna</span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">
po drugiej stronie kartki siedzi właśnie w jednej z głośnych,
szalonych, przepełnionych dzielnic Tokio, w barze, gdzie kelnerki są
</span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">przebrane</span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">
za francuskie pokojówki i zaczyna pisać nie tyle wspomnienia, co
historię życia swojej prababki. Jej kochana Jiko, jak ją nazywa,
ma 104 lata, choć nikt tak naprawdę nie wie do końca, ile już
żyje na świecie, ma ogoloną głowę, mieszka w świątyni i jest
mniszką. Ślubowała odkupienie wszystkich istot, więc jej życie
polega na modlitwach – jest wiele, wiele dusz do odkupienia. Nao
postanawia, że opowie historię </span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Jiko</span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">,
by złożyć jej hołd. </span></span>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Nie
wiadomo, jak szczelnie zapakowany worek dotarł na kanadyjską wyspę
– Ruth obstaje przy </span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">wersji,
że to tsunami ukradło dziennik i wyrzuciło go na jej brzeg, w jej
dłonie. Tylko dlaczego jest tak dobrze zapakowany? I dlaczego trafił
właśnie do niej, do Japonki, zamieszkującej kanadyjską wyspę,
która będzie umiała odczytać nieliczne japońskie znaki i która
nie porzuci opakowanej w Prousta historii, bo będzie chciała
dowiedzieć się, co się stało z Nao? Będzie chciała sprawdzić,
czy młoda dziewczyna, która kiedyś mieszkała w Ameryce, której
ojciec został zwolniony z pracy, zapakował rodzinę i wrócił do
Tokio, a teraz chce popełnić samobójstwo wciąż istnieje? Czy
może ona też rzuciła się pod tokijskie metro albo powiesiła się
w lesie samobójców? Czy adaptowała się do japońskiej ziemi,
która dławi się nią i chce ją wypluć za wszelką cenę,
stawiając na jej drodze okrutnych kolegów z klasy, którzy nękają
Nao i urządzają jej fikcyjny pogrzeb? </span></span>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Ruth
nie umie wytłumaczyć, co ją tak pcha do tego dziennika, ale wie
tylko, że przeczytała tam, że to właśnie dla niej jest ten
dziennik – zapis ostatnich chwil Nao na ziemi i pean na cześć
Jiko. </span></span>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
<br /><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Szukałam
jakiegoś słowa, tego jednego najważniejszego, o które mogłabym zaczepić tę recenzję i
rozwinąć.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Po
głowie chodzą mi takie na Z: „zaskoczenie”, „zachwyt”,
„zakochanie”... Dawno nie czytałam tak dobrej, tak pełnej, tak
przemyślanej książki. Dawno nie poddałam się żadnej treści tak
mocno, tak bez odbierania bodźców ze świata zewnętrznego.
Jakiekolwiek uczucie sobie wymyślę – ono jest w tej książce –
jest ból, fizyczny, gdy otwierają się rany zadane cyrklem albo
placki po wyrwanych włosach i psychiczny, bo mocno boli zraniona
miłość własna; jest tęsknota, bo Nao tęskni za tak wieloma
rzeczami, że aż wysypują się z książki – za Ameryką, za
przyjaciółmi, za ojcem z </span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">czasów</span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">,
gdy co dzień ubierał czysty garnitur i szedł do pracy, za Jiko, z
którą chciałaby mieszkać w świątyni, za </span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">byciem
zrozumianą, szanowaną, kochaną;</span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">
jest miłość – kobiety do mężczyzny, ojca do dziecka, wnuczki
do prababki; jest strach, bo Nao się boi o siebie samą, choć
udaje, że z siebie zrezygnowała, a Ruth boi się o nią bez żadnego
udawania; jest zachwyt, bo buddyjska mniszka potrafi zachwycić się
każdym momentem życia; jest ufność, bo trzeba mieć zawsze kogoś,
komu się ufa – nawet w sytuacji, gdy </span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">wydaje
się, że nie ma nikogo; jest szczęście, bo gdy własna babka myje
ci plecy, można je poczuć; jest duma, bo czasem jest się jedyną
osobą, którą odwiedza duch dziadka, pilota kamikadze, który oddał
życie z ojczyznę i jest rezygnacja, bo po prostu zdecydowało się
przerwać swoje oddychanie i teraz pisze się list pożegnalny do
nieznajomego w zeszycie zrobionym z okładki po „W poszukiwaniu
straconego czasu”...</span></span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Ciężko
mi o tej książce pisać, mam wrażenie, że każde moje słowo ją
spłyca. Dlatego nic już nie powiem i otworzę tę książkę przed
Tobą – ona już sama wie, jak czynić magię...</span></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0.28cm;">
<br /><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa W.A.B]</span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-60067559631711641432014-10-14T22:43:00.002+02:002014-10-14T22:43:34.177+02:00DLACZEGO NIE OGLĄDAM SERIALI?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-0mmMRJLRQ-A/VD2K5W310kI/AAAAAAAAGf4/rm0Y4kfnwGQ/s1600/Johansson_Laura_m.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-0mmMRJLRQ-A/VD2K5W310kI/AAAAAAAAGf4/rm0Y4kfnwGQ/s1600/Johansson_Laura_m.jpg" height="200" width="135" /></a></div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">J.K.JOHANSSON</span></span></div>
<div class="western">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">LAURA.
MIASTECZKO PALOKASKI 1”</span></span></div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">(TŁ.
ANNA BUNCLER)</span></span></div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">WYDAWNICTWO
LITERACKIE, KRAKÓW 2014</span></span></div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"><br /></span></span></div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Był
kiedyś taki czas, że seriale wciągały mnie w siebie i nie
wypuszczały do ostatniego odcinka. Że potrafiłam przesiedzieć
całą noc, oglądając jeszcze tylko jedne, jedniutki odcinek. Dom
cały spał, a ja wgapiałam się w ekran migoczący i nie mogłam
przestać. To były czasy, gdy dopiero zaczęło nas nachodzić słowo
sezon i gdy między ludźmi krążyły całe sezony, a nie pojedyncze
odcinki. I nagle przestałam.</span></span></div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Przestałam,
bo stałam się zbyt niecierpliwa. Nie umiałam już spokojnie czekać
na kolejne odcinki – byłam zbyt zachłanna. Porzuciłam seriale na
rzecz filmów pełnometrażowych, a jeszcze lepiej na rzecz książek.</span></span></div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Okazuje
się jednak, że w tej dziedzinie też można niecierpliwie
przebierać nogami – wiedzieć zbyt mało, pożreć tom w ciągu
jednej nocy i stanąć przed drzwiami, do których się nie ma
klucza.</span></span></div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Tak
jest z „Laurą”. To pierwszy tom serii Miasteczko Palokaski. To
miasteczko tylko z pozoru spokojne – na powierzchni są piękne
widoki, malownicze krajobrazy i przyjacielska atmosfera. W środku
coś gnije i może na razie tego nie widać, ale zgnilizna zaczyna
się rozprzestrzeniać. </span></span>
</div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Mia
początkowo tego nie dostrzega. Jeszcze chwilę temu pracowała w
policji jako ekspert do spraw mediów społecznościowych. W praktyce
sprowadzało się to do wielogodzinnych sesji w Internecie. W końcu
uzależniła się od sieci i żeby się wydostać, musiała sobie
pazurami wydrapać drogę ucieczki – odeszła z policji i
zatrudniła się w rodzinnym miasteczku, w swoim dawnym liceum, jako
szkolny pedagog. </span></span>
</div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Pierwszego
dnia pracy, trochę niepewna zjawia się w pokoju nauczycielskim i
już w progu wyczuwa dziwną atmosferę. Okazuje się, że jedna z
dziewcząt, Laura, nie wróciła do domu po tradycyjnym świętowaniu
końca lata na plaży. Dno morza zostało już przeczesane – nie ma
śladu po dziewczynie. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział.
Trzeba czekać i wszyscy boją się skutków tego czekania.</span></span></div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Poza
tym Mia ze zdziwieniem odkrywa, że jej brat, który w tej samej
szkole piastuje stanowisko psychologa, nie całkiem prawdziwie
opowiada o swoich wakacjach. Nie zgadzają się daty, miejsca,
aktywności. Potem tajemnice się mnożą, pączkują i nagle Mia
jest jedyną osobą, która nie wątpi w swojego brata – nie
wiadomo tylko, czy ma ku temu podstawy.</span></span></div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Bardzo
szybko też znów przykleja się do sieci – chce tylko trochę
pomóc, sprawdzić tylko kilka skrawków informacji – już po
chwili robi się z tego regularne, choć nie do końca legalne
śledztwo – Mia podnosi pokrywę i w samym sercu miasteczka widzi
to gnicie – narkotyki, gwałty, brutalny seks…</span></span></div>
<div class="western">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">W
pamięci zaś ma swoją siostrę Venlę, która kilkadziesiąt lat
temu zniknęła dokładnie tak samo, jak teraz Laura. Zdawało się,
że bez śladu…</span></span></div>
<div class="western">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Laura”
to pierwszy tom serii „Miasteczko Palokaski” – Palokaski
ustawia się na mapie kulturalnej tuż przy „Miasteczku Twin
Peaks”. Pamiętam czas, gdy byłam małą dziewczynką i oglądałam
Twin Peaks w szparze w drzwiach, przerażona dziwnymi, mrocznymi
obrazami. Wydawało mi się, że to mój wiek nie pozwala mi
rozwikłać tajemnicy Laury Palmer, ale okazało się, że po wielu
latach wiem o niej niewiele więcej. </span></span>
</div>
<div class="western">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Laura”
jest mniej mroczna, ale przez to bardziej przerażająca – jest
boleśnie realistyczna, pozbawiona psychodelicznej otoczki, ale
psychologicznie prawdopodobna, zdarza się tu i teraz i to czyni z
niej książkę, którą trzeba czytać w szparze w drzwiach, mimo
tego, że nie jest się już dzieckiem, jak wtedy, gdy oglądało się
Lyncha.</span></span></div>
<div class="western">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Laura”
kończy się pytaniami – nie ma żadnej odpowiedzi. I stoję nad
tomem pierwszym i przeklinam w myślach proces wydawniczy – bo kto
zabił Laurę z Palokaski? </span></span>
</div>
<div class="western">
<br /><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego]</span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-26839639527955708162014-09-24T18:50:00.000+02:002014-09-24T18:50:01.783+02:00BIAŁO-CZARNE ZŁE DOBRO
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-T3EJ7-_umt0/VCL2JtaAUQI/AAAAAAAAGXE/X_7MYsjWPeA/s1600/299855-352x500.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-T3EJ7-_umt0/VCL2JtaAUQI/AAAAAAAAGXE/X_7MYsjWPeA/s1600/299855-352x500.jpg" height="200" width="140" /></a></div>
SUE MONK KID<br />
"CZARNE SKRZYDŁA"<br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;">(TŁ. MARTA
KISIEL-MAŁECKA)<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;">WYDAWNICTWO
LITERACKIE, KRAKÓW 2014<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;"></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Mam na imię
Sara. Mam 11 lat. W dniu urodzin dostałam od rodziców prezent – moją własną niewolnicę
– stała naprzeciw mnie, z wielką kokardą zawiązaną na szyi. A ja myślałam tylko
o tym, że nie powinno się posiadać ludzi na własność… Moja niewolnica ma na
imię Hetty. Później, kiedy się już zaprzyjaźniłyśmy, wyznała mi jednak, że
czarnoskóre matki patrzą na swoje dziecko, leżące w koszyku i nadają mu inne imię.
To imię pochodzi od jakiejś cechy zewnętrznej, od pory roku, w<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>której się urodziło, albo od czegoś, co
akurat się wydarzyło. Hetty tak naprawdę nazywała się Szelma. Gdy mi to
wyznała, starłam się nie nazywać jej już inaczej niż tym jej „koszykowym
imieniem”. Jej matka opowiadała jej, że w Afryce czarni ludzie byli kosami, że
latali nad ziemią tak wysoko, jak tylko chcieli. Ale, gdy przypłynęli do
Ameryki, wszystko się zmieniło – skrzydła zniknęły – pozostały po nich tylko
łopatki i ogromna tęsknota za wolnością. Bo w Ameryce, wszyscy czarni, którzy
nie mają dość pieniędzy, są niewolnikami. Jeśli wygrasz przypadkiem na loterii,
możesz wykupić sam siebie od swego pana i cieszyć się wolnością. Możesz nawet
mieć swoich własnych niewolników i albo traktować ich z największym szacunkiem,
albo chłoszcząc ich bądź im wymyślając, odpłacać za swój własny, niedawny los. <o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Matka Szelmy
była nasza krawcową. Szyła tak pięknie, że moja matka nie chciała się z nikim
nią dzielić. Nie oznaczało to, że lepiej ją wynagradzała. Oznaczało to, że nie
dała jej nigdy przepustki, z którą Charlotte mogła chodzić po mieście i z którą
mogłaby się zatrudnić u kogoś jeszcze, żeby odkładać pieniądze na wykupienie
siebie i Szelmy od moich rodziców. Każdy miał swoją cenę – kiedyś Szelma
zajrzała do inwentarza osobowego, który zrobił dla nas pewien urzędnik i
znalazła siebie, matkę i całą resztę na ostatniej stronie. „Tam właśnie
odnotowano nas, niewolników, zaraz po korycie na wodę, taczkach, młotku do
gwoździ i buszli ziaren kukurydzy.” [s.150] Charlotte, zakochana w swojej
córce, chciała dla niej wolności – na uszczęśliwienie Szelmy znała tylko ten
jeden sposób. Kiedyś nawet, gdy moja matka nie słyszała, wymusiła na mnie pewną
obietnicę – przyrzekłam Charlotte, że wyzwolę Szelmę. Próbowałam – Bóg mi
świadkiem, że tak, ale akt wyzwolenia Szelmy, który napisałam,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jedno z rodziców podarło w drobny mak.
Cierpiałam, po raz kolejny cierpiałam. Już raz, gdy miałam cztery lata,
widziałam, jak moja matka każe jedną z niewolnic – wyznaczyła jej chłostę, a ja
nie mogłam potem mówić przez tydzień. Straciłam głos, bo chyba zdałam sobie
sprawę, że nie jesteśmy tak do końca ludźmi, że tkwią w nas jakieś potwory. Nie
znałam sposobu, w jaki, mając 11 lat, mogłabym uwolnić Szelmę. Mogłam traktować
ją najlepiej jak potrafiłam – nie zwracać uwagi na to, że nie ma jej pod moimi
drzwiami rankiem, choć powinna spać tam na sienniku i być na każde moje
zawołanie. Mogłam sama się ubierać. Mogłam przymknąć oczy na jej niesamowicie
silny związek z matką. I mogłam nauczyć ją czytać, co było surowo zabronione
przez prawo. W domu mego ojca, sędziego, codziennie przez godzinę, pokazywałam
Szelmie litery, żeby odmienić jej los. I zrodziło się we mnie nieugaszone
pragnienie, by zmienić świat, by nie tylko Szelmę uwolnić, ale wszystkich
innych niewolników. „(…)równie dobrze mogłam proklamować równość warzyw i
zwierząt, zwierząt i ludzi, kobiet i mężczyzn, mężczyzn i aniołów.” [s.195]<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Ale gdzieś tam
tliła się we mnie nadzieja, że kosztem zaledwie mnie samej, mogłam uratować
milion istnień i dać im czarne skrzydła…<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Sara Grimke to
postać historyczna. To kobieta, która jako pierwsza, wraz ze swoją siostrą Angeliną,
działała na rzecz abolicji, a także na rzecz kobiet. Pisały, przemawiały,
krzyczały, manifestowały. Poświęciły poniekąd siebie same, bo Sara do końca
życia była samotna, a Angelina późno wyszła za mąż, zresztą też za abolicjonistę
i czynnego działacza. To postacie słodko-gorzkie, które Sue Monk Kidd przyoblekła
w powieściowe szaty, nadała im trochę cech, których pewnie nie miały, a
niektóre pominęła. Dla równowagi powołała do życia Szelmę, a raczej obdarzyła
ją twarzą, głosem i własną opowieścią. W historycznych źródłach można znaleźć
niewolnicę Sary Grimkę, którą dziewczyna nauczyła czytać – obydwie zostały za
to srogo ukarane. Czy biała dziewczyna przeżyła karę, a czarna nie?<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Jest wiele
rzeczy, które nie mieści mi się w łowie – rasizm, gwałty, okrucieństwo wobec
dzieci, znęcanie się nad zwierzętami. Między tym, co z za małej głowy wypada
jest niewolnictwo. Uchodzi za jedną z najstarszych formacji społecznych - od
czasów starożytnych do tych, które niedaleko za naszymi plecami, trzymało głowę
wysoko. Niewolnicy nie oglądali nieba – ich głowy musiały być zawsze
opuszczone, by nie wzlecieć zbyt wysoko i przypadkiem nie zerwać łańcuchów.<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;"></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego]<o:p></o:p></span><br />
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-43853161000259844842014-07-23T00:30:00.002+02:002014-07-23T00:31:45.638+02:00W KAŻDEJ SZAFIE/W KAŻDEJ KOBIECIE<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-5-xYUPT-O3s/U87mBIpihMI/AAAAAAAAGAk/eZ6tuxApFU4/s1600/ksiega-stylu-coco-chanel-b-iext25160652.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-5-xYUPT-O3s/U87mBIpihMI/AAAAAAAAGAk/eZ6tuxApFU4/s1600/ksiega-stylu-coco-chanel-b-iext25160652.jpg" height="200" width="156" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
KAREN KARBO</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„KSIĘGA STYLU
COCO CHANEL. JAK STAĆ SIĘ ELEGANCKĄ KOBIETĄ Z KLASĄ”</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
(TŁ. JOANNA
DZIUBIŃSKA)</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
WYDAWNICTWO
LITERACKIE, KRAKÓW 2014</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Nigdy nie miałam
romansu z modą. Zawsze lubiłam szerokie swetry, w których mogłam
ukryć się ja i pół miasta razem ze mną, przytulne, rozciągnięte
koszulki, ulubione dżinsy, które wkładałam zaraz po wyjęciu z
pralki, czasem jeszcze lekko wilgotne – żadne inne nie leżały
tak dobrze... W swoim życiu przeszłam fazę czarną i fazę zieloną
– kiedy farbowałam wszystkie ciuchy (co do jednego) w wielkim
garze. Kiedy dorosłam, w mojej szafie pojawiło się kilka bardziej
obcisłych ubrań, nawet jakaś marynarka, buty na obcasie. I choć
nadal najlepiej czuję się w szarawarach i zwykłej koszulce na
ramiączkach, to moja szafa przypomina choć trochę szafę kobiety.
Przede wszystkim za sprawą małej czarnej...</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Od Coco Chanel
kobiety dostały w prezencie, oprócz słynnej sukienki w kolorze
węgla, sukienki z obniżoną talią, kieszenie, sportowe ubrania
czyli wielką wygodę, ale też Channel No.5, sztuczną biżuterię i
inne dodatki. Zaczynała od kapeluszy – w czasach, gdy przesłaniały
kobietom cały świat i widok spod ich ronda, ona odsłoniła
kobietom oczy, zdjęła z ich głów ciężar i podarowała malutkie,
zgrabniutkie kapelusiki. Podczas gdy kobiety dopiero zdejmowały
gorsety i szukały jakiegoś zamiennika, ona pozwoliła im zakładać
spodnie, bryczesy i rozpinane swetry. Żeby im było wygodnie. Nie
pozwalała ubierać się bez stylu i smaku, ale nawet w stylu i smaku
szukała wygody.
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Zaczynała od nizin
społecznych, a wylądowała na samym szczycie – z mnóstwem
pieniędzy i nieprzemijającą sławą, która goni ją nawet zza
grobu. Karen Kabro analizuje fenomen Coco. Jej książka nie jest
typową biografią – owszem, pisze, że „Coco urodziła się...,
zmarła..., pomiędzy kochała..., pomiędzy szyła..”. Pisze o jej
mężczyznach, o pieniądzach, o sławie i o rozrastającym się
imperium, pisze o brylantach i koniach czystej krwi, o rezydencjach i
pałacach i o przytułku, z którego Coco wyszła. Ale pisze to
wszystko, badając wpływ Coco na kobiety, to, jak jej postać
doprowadziła do tego, że kobieta może założyć dresy, a mimo to
wyglądać dobrze, jak to się dzieje, że wciąż chcemy pachnieć
„piątką” i czy to w ogóle możliwe, żeby Coco nigdy nie było.</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
To też trochę
poradnik – jak rozpoznać w sobie Coco Chanel – bo jest w każdej
kobiecie, czasem tylko ukryta i trzeba by było ze swoją wewnętrzną
Chanel trochę pogadać, żeby przestała się wstydzić i wyszła na
światło dzienne.
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Chanel zaczynała w
czasach, gdy „modne kobiety spędzały większość czasu,
namiętnie zmieniając suknie. Istniały stroje odpowiednie na różne
okazje: śniadanie, spacer w parku, wyjście do krawcowej, herbatę,
składanie wizyt (...)” [s.25] W dzisiejszych czasach, większość
kobiet w ciągu dnia przebiera się dwa razy – raz rano, z piżamy
w strój wyjściowy, raz wieczorem, ze stroju wyjściowego w piżamę.
Owszem, w każdej niemal szafie wisi mała czarna, ale czeka na
jakieś imieniny, rocznicę ślubu czy wieczorne wyjście z
koleżankami. Coco pewnie nie mogłaby żyć w takich czasach. Albo
musiałaby je zrewolucjonizować.</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego]</div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-42100998011594802712014-07-14T23:53:00.000+02:002014-07-14T23:53:22.137+02:00CIEŻKO-PISANIE<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/--XvVtIHMP5w/U8RRP96z87I/AAAAAAAAF6U/V2gP5GiPGtU/s1600/Gavalda_Billie_m.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/--XvVtIHMP5w/U8RRP96z87I/AAAAAAAAF6U/V2gP5GiPGtU/s1600/Gavalda_Billie_m.jpg" height="200" width="127" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
ANNA
GAVALDA</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
„BILLIE”</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
(TŁ.
PAWEŁ ŁAPIŃSKI)</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
WYDAWNICTWO
LITERACKIE, KRAKÓW 2014</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="line-height: 150%;">Billie
ma męskie imię. A to dlatego, że jej matka kochała Michaela
Jacksona. Nie wiadomo, czy po niej były inne dzieci, nazwane na
cześć przebojów króla popu, czy nie – mama Billie zostawiła ją
i jej ojca w przyczepie na osiedlu Morilles. To nie cygańskie
miasteczko i nie wioska, po prostu dzielnica, z której wszędzie
jest daleko. Macocha Billie nie lubiła jej imienia. Lubiła za to
jej ojca. Dlatego zamieszkali razem. Billie miała przyjaciół,
naprawdę. Ale tylko latem. Późna jesień i zima to zanik kontaktów
międzyludzkich, bo wtedy Billie nie pachnie najlepiej. Ciężko
jest dbać o higienę i czyste skarpetki zimą w przyczepie. I nie,
Billie nie była molestowana, ale i tak wymazała z pamięci całą
swoją przeszłość. Nie była bita, była poszturchiwana, a jej
rodzina dużo bardziej cieszyła się z tego, że ma chłopaka, niż
gdyby dostawała dobre stopnie.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
Franck
zaś ma bogaty dom, bogatych rodziców, kochaną babcię z wielkim
domem i dobrymi obiadami, mnóstwo książek i żółty szalik, w
którym wygląda jak Mały Książę. I trochę dziewczęcy chód,
który sugeruje, że jest gejem i zawsze ściąga na niego kłopoty.
Lubi się uczyć i tak samo, jak Billie, nie do końca pasuje do
całej reszty.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
Mało
brakowało, a by się minęli, choć chodzili do jednej szkoły. Mało
brakowało, a kojarzyliby siebie nawzajem tylko z widzenia. Mało
brakowało, a rozminęliby się i życie każdego z nich nic a nic by
się nie zmieniło. Ale nauczycielka francuskiego pewnego dnia weszła
do klasy trzymając w dłoniach trzy rattanowe koszyki. W każdym z
nich pozaginane karteczki. Na jednych sceny do zagrania – fragmenty
„Nie igra się z miłością” Musseta, na drugich imiona
dziewcząt, a pomiędzy nimi to zdradzieckie, męskie „Billie”,
na trzecich imiona chłopięce, w których tonął „Franck”.
Jedno losowanie, czyjąś niecierpliwa dłoń i „Billie” ma
zagrać fragment sztuki z „Franck”. Dziewczyna w jednej chwili
przekreśla w wyobraźni ich szansę na zaliczenie przedmiotu.
Chłopak zaś w swojej własnej wyobraźni już widzi ich kostiumy.
Mają całe ferie, żeby się przygotować. I jedne ferie zmieniają
życie ich obojga – prócz tego, że nie igra się z miłością,
dowiadują się, że mogą być w czymś świetni, że mogą być
dobrymi przyjaciółmi, że najlepiej uczyć się tekstu na pamięć
siedząc w krypcie na cmentarzu i że najlepsze stroje można uszyć
ze starego worka.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
Do
napisania o „Billie” zabierałam się, lekko licząc, z
piętnaście razy. Pisałam i wymazywałam całe linijki, bo to, co
mówiłam nie miało sensu.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
Ciężko
pisać o tej książce bo jest specyficzna, bo jest pisana z
perspektywy wiecznie zbuntowanej nastolatki, która pragnie, żeby
ktoś ją przytulił i od lat jest zakochana w przyjacielu geju, a
swoim ciałem kupczy ze światem, bo ten gej go nie chce. Ciężko,
bo nic nie dzieje się po kolei – dzieje się tak, jak opowiada nam
to Billie, chaotycznie, czasem nie do końca, czasem z miejscem na
kilkanaście przekleństw, czasem z dygresjami. Jest ciężko, bo to
nie jest typowa historia miłosna, to nie romans, w którym wszystko
wiadomo od razu, że ona chce, a on nie, a i tak na końcu zechce. To
historia dojrzewania do samoakceptacji, do odrzucania miłości po
to, by do nas wróciła piękniejsza, do stawiania siebie na
pierwszym miejscu, do uspokajania rozedrganych rąk, do wiary we
własną wartość. Owszem, to jest książka o miłości i nawet o
wielkiej miłości i nawet o takiej, która może góry przenosić,
ale to książka o tym, jak tę miłość zaakceptować i odłożyć
na półkę, jak pogodzić się z tym, że czasem zrobiła już dla
nas wszystko co może i trzeba stanąć na własnych nogach, by po
prostu iść dalej. To książka o miłościo-przyjaźni, w której
ważniejsze od pocałunków, są objęcia. O tym, że z miłością
się nie igra, bo przez własną głupotę można założyć za
krótką spódniczkę, niestosowaną do okazji albo wylądować w
rowie, z którego nie ma jak wyjść, z nieprzytomnym przyjacielem,
który nie porusza się o własnych siłach i z gwiazdą, która niby
świeci dla nas, ale tej nocy wygląda, jakby kpiła.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
W
sumie zamiast pisać specyficzna, napiszę tylko Gavalda – i
wszystko jasne... Jak gwiazda.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="line-height: 150%;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictw Literackiego]</span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-83681653612319383492014-07-09T22:39:00.001+02:002014-07-09T22:39:08.355+02:00ŚCIANA W ŚCIANĘ<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-SLP6Ek68hjI/U72oWgAq43I/AAAAAAAAF6E/6c2vtQsTmXo/s1600/grand-b-iext25158212.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-SLP6Ek68hjI/U72oWgAq43I/AAAAAAAAF6E/6c2vtQsTmXo/s1600/grand-b-iext25158212.jpg" height="200" width="141" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
JANUSZ
L. WIŚNIEWSKI</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
„GRAND”</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
WIELKA
LITERA, WARSZAWA 2014</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Zaczyna
się od mokrego piasku w zaciśniętych pięściach. I od deszczu,
który zmoczył plażę. I od rozmazanego makijażu, oczu ginących w
powodzi rozpływającego się tuszu do rzęs – ale to nie od mżawki
– to od łez. Znana warszawska dziennikarka budzi się o 5 rano na
plaży przed sopockim Grand Hotelem. Mokną jej stopy, ale uda już
nie. Budzi się niedowierzaniem. A nad sobą widzi wielki parasol,
trzymany dłonią bezdomnego mężczyzny. Nie odrzuca jego pomocy,
nie wzdraga się przed brudem za paznokciami i przed podartymi
butami. Dziękuje i za tę brudną rękę chwyta, żeby wyczytać z
niej historię życia. Sama też ma historię pokręconą, powyginaną
– w letni dzień nad brzegiem morza daje się zderzyć tym dwóm
opowieściom w cieniu sopockiego Grandu – jedno opowiada o miłości
i drugie też, tylko każde na swój sposób i o sobie. Ona o jakimś
mężczyźnie, który doprowadza ją do miłosnego szaleństwa, ale
to przez niego leży o 5 nad ranem na sopockiej plaży z rozmazanym
makijażem – a przecież to mogło być jak klęska, gdyby ktoś
ukradkiem zrobił zdjęcie jej rozsypanych na piasku włosów i śliny
cieknącej z ust. On o polskim dziadku i jego miłości do pewnej
niemieckiej „damy”, która zatrzymała się w hotelu dawno temu –
tyle, że nad tą miłością wisi znak SS, czuć swąd zdrady
przekonań, słychać płacz pozostawionej w domu żony. I jeszcze o
tym, dlaczego człowiek staje się bezdomny – ki czort dom mu
połyka, a jego wypluwa na ulicę, w błoto, w brud, w szyjkę
butelki z tanim winem. Idą razem, do hotelu, Justyna będzie
zmieniać świat...</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Na
korytarzu spotyka przystojnego mężczyznę, który kłuje w oczy
koloratką pod szyją. Nie przeszkadza mu to przełknąć śliny na
widok jej zgrabnych nóg... A może ta koloratka to tylko jakiś
kostium? I dlaczego potem płacze, patrząc w oczy jakiejś starej
kobiety, która już odjeżdża przywołaną taksówką?</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Po
tym dniu, kipiącym od wrażeń, obcokrajowiec z koloratką pod
szyją, spotyka w swoim pokoju piękną sprzątaczkę o ciemnych
włosach, która wieczorem miała wpięty w nie czerwony kwiat. Teraz
ma podpuchnięte oczy – nie rozmawiają.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
A w
Lubow, sprzątaczce z Syberii, jest tyle łez, że z trudem je
przełyka. I właściwie wdzięczna byłaby temu księdzu z twardym
akcentem, że nie mówi do niej ani słowa, tyle, że zatracona w
bólu niespełnionej miłości, nie zauważa nic dookoła. Myśli
tylko o przyjaciołach z Syberii, że ostrzegali przed wyjazdem, choć
pewnie co innego mieli na myśli.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Sprząta
też w pokoju, w którym naprzeciw siebie siedzą dwie kobiety –
każda z jakimś pożarem w sercu, tak bardzo nieufne wobec siebie
nawzajem, że iskrzy, a jeden mężczyzna, którego wyobrażenie stoi
pomiędzy nimi, jak tchórz przemknął i uciekł w nocną plażę, w
nocny Sopot, w cień hotelu Grand, który podobno kładzie się
niepostrzeżenie na każdej, nawet największej miłości...</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
W
hotelowych pokojach spotykają się – ściana w ścianę – ludzie
– jedni mają pod szyją koloratkę, inni zdradę małżeńską za
paznokciami i jakieś zbrodnie przeciwko miłości, z których przez
te ściany nieświadomie się spowiadają. Jedni cierpią, inni
zadają ból – numer w numer się spotykają, śpią obok siebie,
choć przedzieleni ścianą. I czasem mogą się nawet nie zobaczyć,
bo jedno wstaje o 9 na śniadanie, inne już o 7 ma za sobą czarną
kawę i tosty.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Ta
powieść jest w pewnym sensie jak hotel, a w pewnym jak mały,
przytulny pensjonat, który prowadzi starsze małżeństwo.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Jest
utkana z różnych historii, poplątanych ze sobą, jakby mieszkały
drzwi w drzwi, albo oddalonych od siebie, jak dwa odległe piętra.
Ale hotel zawsze jakoś łączy losy – choćby dlatego, że idąc
do wyjścia, wszyscy chwytają się tej samej poręczy, zostawiając
odciski palców – tutaj łączy gmach Grandu, jego niechlubna
momentami historia, sława, która bierze się z tego, kogo gościł
w swoich progach, luksus i ubóstwo w jednym budynku...
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Ale
„Grand” to też ten przytulny, domowy pensjonacik, taki, do
którego po urlopie pisze się list z podziękowaniami i informacją,
co słychać, gdzie wraca się co roku. Bo hotele są jak książki
bez ostatnich stron, a na szczęście Wiśniewski był łaskawy dla
czytelnika. Streścił, jak na kolorowej pocztówce, dalsze losy
każdego z bohaterów.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Pierwszą
książką Wiśniewskiego, która naprawdę mnie zachwyciła nie była
wcale sensacyjnie przyjęta (zupełnie nie rozumiem dlaczego)
„Samotność w sieci”. Na mnie wrażenie zrobiło „Bikini” -
napisane z rozmachem, starające się zerkać na historię nowożytną
spod przymrużonych rzęs, z uwagą, z pasją, ale ukrywając swoje
zamiary, tylko śledząc, nie dając poznać po sobie tej dogłębnej
analizy. Podobne odczucia miałam wobec tej powieści. Wiśniewski
jest z wykształcenia fizykiem, informatykiem, chemikiem i na wzór
ścisło-umysłowych teorii pisze swoje książki – to puzzle,
wiele małych kawałeczków, na których jest tylko cząstka danych –
dopiero na samym końcu tworzy się prawdziwy sens, jakieś
twierdzenie czy wybuch w przezroczystej menzurce. Dopiero na końcu
widać, o co tak naprawdę chodziło, że cała prawda nie tkwi w
jednych zapłakanych oczach, w jednej koloratce pod szyją, czy w
jednym pokoju hotelowym, że trzeba cofnąć się parę kroków,
spojrzeć na wszystkie skrzydła hotelu naraz i dopiero wtedy można
zobaczyć wzór na fasadzie budynku – sedno...</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Wielka Litera]</div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-48397774412106417052014-06-17T00:01:00.002+02:002014-06-17T00:02:21.336+02:00ODPOWIEDŹ NA PYTANIE CZYLI KIM JEST RODNEY CULLACK<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-HvqjvCCsB3k/U59pOQBjqJI/AAAAAAAAFx8/aE6FMXrlL1U/s1600/tozsamosc.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-HvqjvCCsB3k/U59pOQBjqJI/AAAAAAAAFx8/aE6FMXrlL1U/s1600/tozsamosc.jpg" height="200" width="130" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">PRZEMEK
ANGERMAN</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;">TOŻSAMOŚĆ
RODNEYA CULLACKA”</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">UROBOROS,
WARSZAWA 2014</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">GRUPA
WYDAWNICZA FOKSAL</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Zazwyczaj
nie czytuję SF. Wolę stąpać „po tym łez padole” i żeby moje
stopy miały cały czas styczność z ziemią i ograniczone
grawitacją nie mogły wisieć nad światem. Nie lubię latać w
kosmos i patrzeć na gwiazdy ze zbyt bliskiej odległości. Nie lubię
obcych form życia – nie potrafię się z nimi dogadać. Ale od
czasu do czasu sięgam po taką literaturę, bo podziwiam w niej to,
jak ludzka wyobraźnia może się plenić, jak zapełniać całe
światy, jak rozrastać się i stwarzać nowe wymiary. Czasem
wszystko wymyślać od podstaw – od nowych szkieletów, po nowe
głowy, mózgi w nich ukryte, po maszyny, którymi trzeba latać, po
skomplikowane systemy kastowe i po język, który trochę przypomina
nasz, tak, byśmy byli w stanie zrozumieć bohaterów, ale jest na
tyle odmienny, że nie umiemy uznać go za ojczysty. Autorzy SF
sięgają dłonią do rzeczywistości, biorą z niej jakieś okruchy,
jakieś krople i na nich hodują nowe światy. Po co? Czasem tylko
dla rozrywki, dla oderwania myśli od ziemi, dla czystej radości
wymyślania i kreowania – nie każdy przecież może być bogiem i
dawać życie. Ale czasem po to, by walić prawdę prosto w oczy, by
ogłuszać prawdą, ale pozostawiać przy życiu.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Dlatego
akcja „Tożsamości Rodneya Cullaca” toczy się gdzieś w
przyszłości, w takiej, która niby jest tuż tuż, ale której nie
możemy jeszcze dosięgnąć. Dzieje się na ziemi – niby w tym
samym miejscu, ale to nie jest już ta ziemia, na której jednym z
najważniejszych praw jest prawo grawitacji.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Tysiąc
razy ważniejsze jest prawo Matki – to Matka rządzi, u swojego
boku ma Imperatora, a pod sobą rzeszę poddanych – cały świat
jest u jej stóp. Jest władczynią doskonałą – najlepszych
przytula do piersi, najgorszych odrzuca i zabiera im swoją miłość.
Jest świetnym psychologiem i wie, kto nadaje się na jej agenta, a
kto ma w głowie tylko rewolucję.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Richard
Zonga jest agentem ósmej kategorii – prócz niego tylko dwóch
innych może się pochwalić takim wynikiem. Owszem, są jeszcze
mocniejsi, ale jest ich bardzo niewielu. Można więc powiedzieć, że
Richard jest na szczycie – to szczyt sławy szczyt
niebezpieczeństwa, szczyt kariery – poświęca całe życie, by
dobrze służyć Matce – nie raz przyszło mu zabijać małą
dziewczynkę, nie dwa zbierał mózg kolegi z nogawek własnych
spodni, nie trzy ocierał się o nieistnienie. Odreagowuje wydając
pieniądze – na alkohol, na narkotyki, na dziwki. Nie ma nikogo,
kto w ciemną, bezksiężycową noc zauważyłby jego strach i
niepewność, kto przywołałby go z powrotem z wielkiej pustyni, na
której goni go pewien mężczyzna z wielkim czarnym wilkiem, nie ma
nikogo, kto posłuchałby, że nie wszystko jest tak, jak być
powinno, że być może Matka nie jest ideałem...?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Pewnego
dnia agent Rodney Cullack prosi go o spotkanie – to ważne. Richard
idzie niechętnie. Jednak już po pierwszych słowach Cullacka wie,
że oto zmienia się jego życie. A Rodney przynosi rewelację –
nie jesteśmy tym, kim jesteśmy, całe nasze życie jest
spreparowane, wszczepiono nam w głowę świat, zaprogramowano.
Rodney z całą stanowczością i przekonaniem twierdzi, że to
Richard musi poznać całą prawdę i pokazać ją światu.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
tak oto, z dnia na dzień Richard staje się ściganym w całym
wszechświecie byłym agentem. Musi uciekać przed mackami Matki i
musi dogonić umykającą mu prawdę. I najgorzej, że tkwi w tym
sam, bo Rodney Cullack zaraz po ich rozmowie ginie...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Szybkie
auta (samoloty), szybki seks, szybkie kobiety, szybkie pięści,
szybkie ciosy, szybkie ucieczki, szybkie wizje po naprędce
wciąganych kreskach narkotyków. Wszystko w tej książce dzieje się
bez przerwy – jak zabawka, która po prostu musi jechać, póki nie
wyczerpią się baterie – dalej i dalej, choć nie wiadomo, gdzie
jest cel i czy cel tak naprawdę istnieje. Ale w samym środku tej
szybkiej książki, pod stosem broni, kilogramami dragów i zbyt
krótką spódnicą ulicznej dziwki, jest głęboko filozoficzna
opowieść o tym, czym jesteśmy, czym jest świat, czym jest nasza
pamięć, świadomość, czym są wspomnienia, czym jest wolność i
czy coś takiego jeszcze istnieje w dzisiejszym świecie. Zaskoczyło
mnie ile mądrości w sobie niesie, że Matka to metafora, że agent
to metafora, że to książka o nas samych i świecie, który
nazywamy naszym własnym.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Zaskoczyła
mnie nie tyle fabuła (choć przyznaję, że świat wykreowany w
powieści Angerman narysował z rozmachem, grubymi i zdecydowanymi,
przemyślanymi pociągnięciami pióra), ile ta podskórna,
podkartkowa warstwa – okazuje się, że już wiadomo, kim jest
Rodney Cullack – to Angerman we własnej osobie. Czy to ty jesteś
Richardem?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Uroboros, należącego
do Grupy wydawniczej FOKSAL]</span></div>
<br />
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-11102682841843104152014-06-16T22:55:00.001+02:002014-06-16T22:55:09.131+02:00PŁONIE OGNISKO I… LODOWATO<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-yryHGN_wY6k/U59ZFh-hgOI/AAAAAAAAFxs/0UOmD-Gp7-s/s1600/Thorgal--GRosinski-JVHamme--front200pxi.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-yryHGN_wY6k/U59ZFh-hgOI/AAAAAAAAFxs/0UOmD-Gp7-s/s1600/Thorgal--GRosinski-JVHamme--front200pxi.jpg" height="200" width="146" /></span></a></div>
<div align="justify" class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="text-transform: uppercase;"><span style="font-family: inherit;"><b>"THORGAL: ZDRADZONA CZARODZIEJKA, WYSPA WŚRÓD LODÓW" </b>SŁUCHOWISKO NA PODSTAWIE DWÓCH PIERWSZYCH TOMÓW SERII KOMIKSÓW</span></span></div>
<div align="justify" class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="text-transform: uppercase;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: inherit; font-size: 12pt;">Gdy
traci się jeden ze zmysłów inne się wyostrzają. Gdy traci się
wzrok, ślepiec zamienia się w słuch. Coś podobnego przeżyłam,
gdy do moich uszu doleciał świst wiatru i odgłos kroków na
śniegu, przelewanie lodowatej wody i świst lecącej strzały… Coś
podobnego przeżyłam, gdy w moje ucho zaczął się sączyć komiks…
Thorgal…</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: inherit; font-size: 12pt;">To
wszystko brzmi dość zagadkowo, bo w istocie, ociera się trochę o
magię… Magicy ze studia Sound Tropez, postanowili dokonać pewnej
sztuczki, a właściwie sztuki – postanowili przenieść w świat
dźwięku komiks*…</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: 12pt;">Karkołomne
i to się nie uda… - to jedyne słowa, które przyszły mi do
głowy. Zwłaszcza, że chodzi o Thorgala, kultowego bohatera, który
wielu osobom rozświetlał mroki PRL i dawał chwilę wytchnienia od
szarej rzeczywistości. </span>
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: 12pt;">A
jednak – powstało coś niesamowitego, coś, co wywołuje ciarki na
plecach, coś czego po prostu chce się słuchać. Dawnymi czasy, gdy
nie było telewizji, ludzie po prostu opowiadali sobie historie – z
takiego opowiadania zrodziła się idea słuchowisk – już nie przy
ognisku, a przy radioodbiorniku można było zasiąść całą
rodziną, zamknąć oczy i słuchać. Słuchowiska dawały większe
pole wyobraźni, niż telewizja (nie wspominając wynalazków pod
tytułem 3 d i więcej) – trzeba było się skupić, skoncentrować,
słuchać, a do tego myśleć, stwarzać w głowie postaci, to jaki
mają kolor włosów i w co są ubrani, widzieć to wszystko nie
widząc… Oczywiście, że Thorgal ze słuchowiska, ma znajome rysy
twarzy, że wiadomo jak wygląda Aaricia, bo przecież Rosiński
narysował ich perfekcyjnie. Ale tu nie o to chodzi – tu chodzi o
kunszt, mistrzostwo, o powrót do korzeni, przekraczanie granic i
dokonywanie niemożliwego. </span>
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: inherit; font-size: 12pt;">Mimo
że znam komiks, dałam się wciągnąć w fabułę, mimo że mój
Mąż sypie cytatami z „Thorgala”, że na drzwiach wejściowych
mamy powieszoną tapetę z „Miasta zaginionego Boga”, nie
przeszkadzało mi to rozkoszować się słuchaniem.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: inherit; font-size: 12pt;">Przepadłam,
nie było mnie tu – byłam w odległej zimnej krainie Wikingów,
patrzyłam na dziwną scenę - spętany młody mężczyzna został
wyrzucony z drakaru do morza, na pewną śmierć – to dlatego, że
ważył się zakochać w córce króla Wikingów, Gandalfa Szalonego.
A może dlatego, że Aaricia odwzajemniła to uczucie. Sam król chce
dokonać egzekucji – musi widzieć, jak Thogral, trzęsący się z
zimna, klęczy przed nim na kolanach – mówi o nim bękarcie, bo w
istocie, Thorgal, choć długi czas mieszkał z Wikingami, nie należy
do Wikingów. Zwą go Aegirsonem, na cześć Boga burzy Thora i
olbrzyma uosabiającego gniew oceanu Aegira. Wiadomo tylko, że
teraz umrze w lodowatych morskich falach, a jego ostatni oddech
splecie się z szyderczym śmiechem Gandalfa Szalonego, który wciąż
słychać gdzieś z oddali. Gdy sól morska wgryza się w thorgalowe
rany i nie ma już nadziei na cud, cud się zdarza – pomaga mu
piękna, rudowłosa kobieta z jednym okiem i wielkim wilkiem u boku.
Uratuję cię, ale musisz oddać mi rok swego życia – proponuje.
Thorgal nie ma wyboru…</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: inherit; font-size: 12pt;">I
skąd to wszystko? Z tych paru dymków, wydobywających się z ust
Thorgala? Z rysunków, w płaskim komiksie? Jak opowiedzieć zimno,
piekący ból w ranie, żółte ślepia wilka, śmierć? Jak z
komiksu zrobić słuchowisko?</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: inherit; font-size: 12pt;">Na
pewno potrzeba kogoś, kto zaadaptuje papier na dźwięk – tym kimś
okazał się Grzegorz Brudnik. Potem trzeba obdarować głosem
bohaterów. Świetny Thorgal w wykonaniu Jacka Rozenka, genialny
Arkadiusz Jakubik jako Gandalf Szalony, przekonująca Sonia
Bohosiewicz w roli Slivii i najsłabsza Maria Niklińska jako
Aaricia. To dla mnie jedyny zgrzyt w tym przedsięwzięciu. Czytając
komiks widziałam piękną, ale silną, mocną, dumną kobietę,
która ma godność i majestat wtłoczone w żyły, ale zakochaną
najsilniejsza miłością, dla której jest gotowa poświęcić swój
tytuł i wygodne życie. Niklińska wykreowała moim zdaniem słabą,
głupiutką kobietkę, która nie do końca wie, co się dzieje wokół
niej, którą można manipulować i która nieustannie popada w
tarapaty. Ale Aaricii w pierwszym słuchowisku jest mało – tuż
przed własnym ślubem ma prawo być rozmarzona i eteryczna, a mam
nadzieję, że do następnych części zhardzieje, zmężnieje, że
pokaże tę wewnętrzną siłę i moc, jaka w niej drzemie. Jest
jeszcze narrator – Mirosław Czyżykiewicz, pieśniarz, gitarzysta,
poeta. To nie zawodowy aktor, czy lektor, więc wybór akurat jego
był ryzykiem. Sprawdził się, jego miękki, ale zdecydowany głos,
melodyjność i pazur w jego gardle ukryte.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: 12pt;">Gdy
ma się już bohaterów, gdy ma się przewodnika, potrzeba jeszcze
urealnić, urzeczywistnić, unaocznić, choć do słuchania nie używa
się oczu. Pierwszy raz zaczęłam się zastanawiać nad rolą
dźwiękowców, nad tym, że aby uzyskać odgłos uderzenia, nie biją
się przecież dwaj koledzy (tylko ktoś uderza w kapustę czy
melona), żeby usłyszeć łamaną kość, nikt nie poświęca swojej
ręki (tylko łamie wpół seler naciowy), a żeby usłyszeć
maszerowanie przez fale – no wtedy już wchodzi się do wody, na
przykład w woderach, do Jeziorka Czerniakowskiego, przy temperaturze
-7. </span>
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: 12pt;">Jest
jeszcze muzyka – zjawiskowa! Odpowiedzialni są za nią muzycy z
zespołu </span><span style="color: black;"><span style="font-size: 12pt;">Wardruna
oraz Audio Network. </span></span>
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit; font-size: 12pt;">Jestem
rozdarta – z jednej strony chciałabym milczeć na temat tego
słuchowiska, bo boję się, że słowami wszystko zepsuję; z
drugiej chciałabym o nim krzyczeć, żeby usłyszało jak najwięcej
osób – nastrojowe, świetnie zagrane, dopracowane w najmniejszych
szczegółach – wystarczy wyobrazić sobie ognisko, przy którym
ktoś opowiada nam piękną baśń, zamknąć oczy i słuchać…</span></span></div>
<div align="justify" class="western" style="line-height: 16px; margin-bottom: 0cm; text-transform: uppercase;">
<span style="font-family: inherit; font-size: x-small;">OBSADA: JACEK ROZENEK (THORGAL), MARIA NIKLIŃSKA (AARICIA), SONIA BOHOSIEWICZ (SLIVIA), ARKADIUSZ JAKUBIK (GANDALF SZALONY), KRZYSZTOF BANASZYK (BJOERN), AGNIESZKA WIĘDŁOCHA (SOLVEIG), MARCIN RUMIŃSKI (JORUND BYK)</span></div>
<div align="justify" class="western" style="line-height: 16px; margin-bottom: 0cm; text-transform: uppercase;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: inherit;">NARRATOR: MIROSŁAW CZYŻYKIEWICZ</span></span></div>
<div align="justify" class="western" style="line-height: 16px; margin-bottom: 0cm; text-transform: uppercase;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: inherit;">KONCEPCJA I PRODUKCJA: SOUND TROPEZ</span></span></div>
<div align="justify" class="western" style="line-height: 16px; margin-bottom: 0cm; text-transform: uppercase;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: inherit;">REŻYSERIA: MARCIN KARDACH</span></span></div>
<div align="justify" class="western" style="line-height: 16px; margin-bottom: 0cm; text-transform: uppercase;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: inherit;">ADAPTACJA KOMIKSU I DIALOGI POLSKIE: GRZEGORZ BRUDNIK</span></span></div>
<div align="justify" class="western" style="line-height: 16px; margin-bottom: 0cm; text-transform: uppercase;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: inherit;">UDŹWIĘKOWIENIE: MARCIN GONTARZ, MARTYNA GROMOTKA, MARCIN KARDACH, RAMEZ NAYYAR, RADOSŁAW OCHNIO</span></span></div>
<div align="justify" class="western" style="line-height: 16px; margin-bottom: 0cm; text-transform: uppercase;">
<span style="font-family: inherit; font-size: x-small;">MUZYKA: WARDRUNA ORAZ AUDIO NETWORK</span></div>
<div align="justify" class="western" style="line-height: 16px; margin-bottom: 0.28cm; text-transform: uppercase;">
<span style="font-family: inherit; font-size: x-small;">MIKS: KRZYSZTOF PODSIADŁO</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-family: inherit;">[Dziękuję Sound Tropez za możliwość wysłuchania Thorgala]</span></div>
<div class="western" style="line-height: 107%; margin-bottom: 0.28cm;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">*Thorgal
nie jest pierwszym przedsięwzięciem tego typu, którego się
podjęli – wcześniej ze-słuchowiskowali już inny komiks „Żywe
trupy”</span></span></div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6333506629396792738.post-48584145966956616652014-06-11T00:15:00.000+02:002014-06-11T00:15:23.730+02:00SZEPNĘ TYLKO KILKA SŁÓW<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-S2nGvnouLx0/U5eDX97CDxI/AAAAAAAAFso/0-RkwIkQ3AI/s1600/r,id,d14yMTQ7dV5odHRwOi8vZ2V0LTIud3BhcGkud3AucGwvJTNGYSUzRDY1NDk1NjkzJTI2ZiUzRDAwLzA2L0VELzAwMDZFREMzX29yaWdpbmFsXzJGMzUxMzI3RkM1RTIxMUUuanBnO3FeMC45O3ReanB.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-S2nGvnouLx0/U5eDX97CDxI/AAAAAAAAFso/0-RkwIkQ3AI/s1600/r,id,d14yMTQ7dV5odHRwOi8vZ2V0LTIud3BhcGkud3AucGwvJTNGYSUzRDY1NDk1NjkzJTI2ZiUzRDAwLzA2L0VELzAwMDZFREMzX29yaWdpbmFsXzJGMzUxMzI3RkM1RTIxMUUuanBnO3FeMC45O3ReanB.jpg" height="200" width="140" /></a></div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
JENNIFER CLEMENT</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
„PRAWDZIWA
HISTORIA OPARTA NA KŁAMSTWACH”</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
(TŁ.KAROLINA
ZAREMBA)</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
MAŁA KURKA, PIASTÓW
2014</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
Dawno, dawno temu,
kiedy pokój dziecięcy w Naszym domu był jeszcze
warsztato-siłownio-graciarnią, rozmawiałam ze znajomą na temat
odbioru literatury przez czytelnika. Mówiła wtedy o rzeczach,
których kompletnie nie rozumiałam, bo coś o tym, że nie może
czytać o krzywdzonych dzieciach, bo w jej gardle rośnie gula nie do
przełknięcia, coś o tym, że gdy sobie to wyobraża ma ochotę
biec do pokoju córki i mocno ja obejmować, chroniąc przed całym
światem, coś o tym, że jej wyobraźnia zbyt mocno w takich razach
pracuje.</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
Teraz ja też
inaczej czytam książki.
</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
Czuję pewnie to
samo, o czym mówiła wtedy. Ten lęk przed tym, że literatura
wyjdzie spomiędzy okładki i zaatakuje mój największy skarb.
</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
Z takim wewnętrznym
rozedrganiem czytałam „Prawdziwą historię opartą na
kłamstwach”. Niby powinnam się cieszyć – bo dziecko Indianki,
która oddawała się tak wielu mężczyznom, że pewnie nie
wiedziała do końca, z czyjego nasienia pochodzą jej dzieci,
Indianki, która trudniła się zbieraniem witek na miotły i
zabierała zawsze do pomocy swoje dzieci, które wciąż miały tymi
witkami podrapane ręce i plecy, to dziecko zostało wysłane do
klasztoru. Nauczyło się myć naczynia, sprzątać, prać, usługiwać
do stołu, czytać i pisać, kilka psalmów na pamięć i jednej
ważnej prawdy – nigdy nie mów „nie”, bo to nieprzystojne
słowa i nigdy nie wyrażaj własnych uczuć – to, co masz w sobie,
powinno tam pozostać. Pewnego dnia do klasztoru przyjeżdża piękna,
eteryczna pani O’Connor, żeby wziąć Leonorę do siebie na
służbę. Pani O’Connor pięknie pachnie i Leonora spogląda na
nią z zachwytem. Wsiada do jej auta, w drodze słyszy kilka
przykazań – porzuć wierzenia swoich przodków na rzecz
posłuszeństwa mnie i mojej rodzinie, myj ręce przynajmniej pięć
razy dziennie i raz w tygodniu badaj się u doktora, czy nie
przenosisz jakiejś choroby – matka musi przecież dbać o własnych
synów. Pani O’Connor dodaje, że właśnie takiej dziewczyny
chciała dla swoich chłopców – pięknej, żeby na piękno mogli
patrzeć, miast na brzydotę.
</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
I właściwie
przecież to awans i z miotłowego dziecka Leonora staje się pomocą
domową w dobrym domu, ma własne łóżko, ma pod opieką dwóch
niekłopotliwych chłopców, ma dach nad głową i nie ma już
podrapanych rąk. Wszystko jest poukładane, sielankowe i „tak,
proszę pani” płynie z ust Leonory nieprzerwanie. Odeszła bardzo
daleko od swojej wioski – fizycznie i mentalnie.
</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
Ale w powietrzu wisi
coś…niepokój…</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
Pomiędzy historią
Leonory, jak witki wplecione w wianek, snuje się opowieść małej
dziewczynki, Aury, córki O’Connorów, która ma ciemną skórę,
bracia przezywają ją Muchą i która lubi przesiadywać w kuchni ze
służącymi, lubi niewyczerpywalne gadanie kucharki, lubi to, że
Josefa, sprzątaczka, mówi zawsze tylko jedno słowo, pozornie
oderwane od sytuacji, a zawsze tak świetnie ją puentujące i
uwielbia, gdy Leonora czesze jej włosy szczotką zrobioną z siedmiu
patyków, gdy opowiada jej o znaczeniu snów, gdy przekupuje jej
braci, by porzucili przezwisko Mucha i gdy śpiewa jej piosenki,
które zna każde indiańskie dziecko…</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
Ta historia jest
oparta na kłamstwach – kłamią wszyscy, czasem wbrew sobie, bo
nie mają innego wyjścia, a czasem z premedytacją. Z tych kłamstwa
utkana jest prawdziwa historia, prawdziwa do bólu, do krwi, do
niewiarygodności.
</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
Tych kłamstw nie
widać od razu – są tam, przyczajone i ostre, ranią palce, które
przewracają kartki, ale dopiero na samym końcu płynie krew. To
historia o silnym związku dwóch odmiennych kobiet, o tym, jak ich
los został spleciony poza ich wolą i świadomością i o tym, że
nie mogły rozsupłać tych więzów, mimo że nie brakowało im
determinacji. Historia o tym, jak w swojej głowie można nieustannie
słyszeć szept drugiej osoby. To historia o tym, co najgorszego
można zrobić człowiekowi. To książka o „człowiek człowiekowi
wilkiem” i o „ludzie ludziom zgotowali ten los”. To książka o
tym, że świat może już się zawalić, a my możemy tego nie
zauważyć, zaślepieni iluzją świata…</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
Wstrząsnęła mną
ta książka i nie mogę zdradzić dlaczego. Każdy szept na ten
temat, byłby ingerencją w intymny związek czytelnika z tekstem,
byłby przedwczesnym zdradzaniem tajemnic, byłby naruszeniem jej
delikatnej tkanki. Powiem tylko, że nie umiałam wypuścić z objęć
mojego dziecka, że mimo upału, miałam ochotę zamknąć wszystkie
drzwi i okna i nie wpuszczać do nas świata, że drżałam pokryta
słowami tej książki jak lodowatym okładem. A to wszystko w niemym
zachwycie dla Clement, że utkała opowieść o śmierci, winie,
karze, lęku, zazdrości i innych brudnych i brzydkich uczuciach, z
tak pięknych słów…</div>
<div class="western" style="margin-bottom: 0.28cm;">
<br />[Za książkę
chciałabym serdecznie podziękować Bożenie z Małej Kurki –
Bożeno, Ty wiesz, że jest niesamowita, ale powiem to ja: Jest
niesamowita!]</div>
marpilhttp://www.blogger.com/profile/13494002336303432769noreply@blogger.com2